Witam. Z góry przepraszam za tak długi okres oczekiwania. Miałam wiele spraw, a mało czasu. Jeśli chodzi o błędy. Wiem, że pojawi się ich wiele. Rozdział pisałam w nocy. Więc to efekt pośpiechu. Bardzo za nie przepraszam. Mam nadzieję że mimo tych błędów rozdział się wam spodoba i przypadnie do gustu.
Arisuuu/ Lili
~*~*~
Strach. Niepokój. Uczucia, jakie zaczęły mnie nachodzić coraz
częściej. Coraz bardziej czułam jak traciłam grunt spadając w bezgraniczną
otchłań nie mogąc się przed tym bronić. Leżałam na łóżku przewracając się na
nim nerwowo. Moje czoło marszczyło się coraz bardziej, a na twarzy pojawił się
grymas bólu.
W mojej głowie
zabrzmiał złowrogi głos. Wypowiadając jedynie nieznane mi zaklęcie. Ból, jaki
mnie w tedy ogarnął nie należał do normalnych. Czułam jak każdy centymetr
mojego ciała był przeszywany milionami rozgrzanych prętów. Tak jakby moje ciało
płonęło. Dosyć! Wystarczy. Ból
zniknął. Jedyne co teraz odczuwałam to ucisk na klatce piersiowej sprawiający,
że z trudem łapałam oddech. Dłonie zacisnęłam na pościeli delikatnie za nią
szarpiąc. Poderwałam się nagle otwierając oczy. Po skroniach ciekły mi krople
potu. Jak i po policzkach spływały łzy.
Drżącą dłoni
przyłożyłam do klatki czując jak waliło teraz moje serce. Starałam się
uspokoić. Co nie było prostym zadaniem. Przeniosłam spojrzenie na okno gdzie
ściekały smugi deszczu, a krople głośno uderzały w nie.
- Sen-
wyszeptałam przenosząc spojrzenie na drzwi prowadzące na korytarz. W jednej
chwili miałam wrażenie, że coś tam się znajdowało. Spoglądało w moim kierunku.
Mimo wszystko nie byłam wstanie dostrzec co to było. W głowie usłyszałam cichy
głos sprawiający, że serce zamarło.
Naomi.
Poderwałam się na równe nogi chcąc podejść bliżej, lecz niczego
tam już nie było. Znikło. Nie pozostawiając po sobie niczego. Jedynie pustkę.
Znikło.
Pomyślałam ukrywając twarz w drżących dłoniach. Bałam się
zamknąć ponownie oczy. Nie chciałam spać. Udałam się do pokoju wspólnego.
Opustoszałego. Usiadłam w fotelu przed kominek spoglądając w malutki płomyk,
który ledwie co było widać. Wypuściłam ciężko powietrze starając się to jakoś
racjonalnie wyjaśnić.
Duch?
Pomyślałam pewnie spoglądając na przenikającego przez ścianę
prawie bezgłowego Nicka. Wyglądał na podłamanego. Spojrzał się na mnie zajmując
miejsce obok.
- Coś się
stało, że panienka nie śpi? – Odezwał się pierwszy spoglądając w moim kierunku.
Uśmiechnełam się zastanawiając się nad odpowiedzią. Nie byłam pewna co się
wydarzyło.
- Nic takiego. Miałam zły sen. –
Odpowiedziałam spoglądając w płomienie na mojej twarzy pojawił się nikły
uśmiech. I gdy chciałam się odezwać ponownie rozpłyną się w powietrzu. Znów
byłam sama. Mogłam ponownie oddać się całkowicie poprzedniemu zajęciu. Jakim
było zadręczanie i tak już przemęczonego umysłu. Delikatnie podkuliłam nogi
opierając się brodą o kolana. Oplotłam je ramionami delikatnie ukrywając twarz
w nich.
Starałam
wyjaśnić to sobie w racjonalny sposób. Lecz nie potrafiłam tego dokonać. Nawet
nie wiedziałam czy to wydarzyło się naprawdę czy może był to sen. Ten ból. To
coś stojące przy drzwiach. To wszystko sprawiało, że czułam się dość nie swojo.
Do pokoju wspólnego zaczęło schodzić coraz
więcej osób. Niektóre nawet zatrzymały się u szczytu schodów prowadzących do
dormitorium zdziwione moim widokiem. Spoglądały na mnie nie wierząc, że
istnieję. Było to denerwujące.
- Spałaś? - Usłyszałam
znajomy Kobiecy głos. Spojrzałam w jego kierunku spoglądając na ciemno skórą
dziewczynę. Angelina wydawała się zmartwiona. Spoglądała jedynie w moje oczy
tak jakby szukała w nich odpowiedzi.
- Poniekąd.-
Odpowiedziałam starając się wymusić uśmiech. Co wywołało jedynie podejrzliwe
spojrzenia dziewczyny i jej towarzysza Lee.
- Można
wiedzieć co się stało? - Zapytał przyjaźnie Lee, a na jego twarzy gościł
szeroki uśmiech. Trudno było nie odwzajemnić go. Nawet jeśli nie miało się w
ogóle humoru.
- Szlaban,
nauka, prace domowe i kilka innych rzeczy.- Odpowiedziałam na nią nie
wspominając o koszmarach sennych.
- Słyszałam, że
dość dobrze się uczysz. - Odezwała się dziewczyna z szerokim uśmiechem na
twarzy.
- Czy ja wiem?
Hermi uczy się ode mnie znacznie lepiej. – Powiedziałam do dziewczyny
odgarniając włosy. Po chwili rozmowy z Angeliną jak i Lee mój humor znacznie
się poprawił. Przestałam zaprzątać sobie umysł nie potrzebnymi sprawami.
Mianowicie? Snem. Nie widziałam już potrzeby by zamartwiać się czymś co się nie
wydarzyło. ¬
Żartowałam w towarzystwie Lee jak i Angeliny słuchając uważnie
ich opowieści. Dowiedziałam się, że Lee jest komentatorem i bardzo lubi to
zajęcie. Angelina natomiast była w szkolnej drużynie na stanowisku ścigającej.
Słuchając ich nie mogłam się doczekać pierwszego meczu. Mieliśmy różne tematy. Najczęstszy z nich
tyczył się psot bliźniaków. Dostrzegłam
na twarzy Angeliny delikatnie rumieńce, gdy wspominała o jednym z nich.
Podparłam się delikatnie ręką o pod brudek spoglądając na wygłupiających się
właśnie towarzyszy.
- Nao! - Usłyszałam wściekłego Freda. Starałam sobie przypomnieć
co zrobiłam nie tak, że się tak wściekł na moją postać. Dostrzegłam po chwili
jak zwinnym skokiem doskoczył do mnie a koło niego niczym cień pojawił się jego
bliźniak. Przełknęłam wystraszona ślinę przenosząc wzrok to na jednego to na
drugiego.
- Możesz nam powiedzieć, dlaczego uciekłaś? – Zapytał George
mierząc mnie spojrzeniem. Na początku całkowicie nie rozumiałam o co mogło mu
chodzić. Do czasu gdy przypominałam sobie coś. Mimowolnie napięłam mięśnie
gotowa na atak.
Przełknęłam z
trudem ślinę. Przeklinając siebie w duszy, że to właśnie tą grupę musiałam
wybrać. Widząc jak powoli ocierała dłońmi twarz, aby pozbyć się glutowatej
substancji. Czarne niegdyś włosy pokrywała owa maź. A twarz wykrzywiał
psychopatyczny grymas. Jej czarne oczy zastygły na mojej twarzy. Mogłam przysiąc,
iż widziała mnie tylko chwilę, lecz wiedziałam, że to jej wystarczy.
Drobny urywek uderzył mnie ze zdwojoną siłą. Wypuściłam
powietrze opuszczając wzrok na ziemię.
- Czy to z powodu naszego dowcipu? – Zadał kolejne pytanie.
Podniosłam jedynie wzrok chcąc już coś powiedzieć, lecz nie zdążyłam wykrztusić
ani jednego słowa.
- Coście jej zrobili? – Powiedziała zła Angelina mierząc
bliźniaków morderczym spojrzeniem. Wyciągnęłam delikatnie ręce chcąc ją trochę
uspokoić.
- Dowcip naprawdę był zabawny. Chodziło mi bardziej o osobę,
która oberwała w nim. – Odpowiedziałam na pytania zadane przez bliźniaka.
- Wiecie co pójdę już do wielkiej Sali. Muszę jeszcze udać się
do biblioteki. – Powiedziałam wstając dość szybko po czym opuściłam pokój
wspólny sama. Swoje kroki skierowałam do wielkiej Sali. Szłam w milczeniu
kłaniając się postacią na płótnach. Z mojej twarzy nie znikał uśmiech. Fakt
wymuszony, ale jakiś tam był.
Gdy tam dotarłam było tylko kilkoro uczniów. Zajęłam swoje
miejsce. Zastanawiając się od czego by tu zacząć. Może budyń? Krokieciki?
Paszteciki? Jak zwykle wybór był dość ogromy. Postawiłam jednak na delikatnych
smakach i wybrałam naleśniki. Idealne danie na poprawę nastroju. Tym razem
chciałam skończyć jak najszybciej. Nie chciałam aktualnie być w niczyim towarzystwie. Więc gdy zjadłam
ulotniłam się z Wielkiej Sali kierując się do biblioteki by dokończyć prace
domowe.
~*~*~
Czas, jaki
udało mi się spędzić w bibliotece był dla mnie ochłodą. Tylko w tej chwili
mogłam się odprężyć. Czego przez ostatnie dni nie wychodziło mi za bardzo.
Masowałam delikatnie kark śledząc tekst wzrokiem delikatnie dotykając
pożółkniętych stron jednej z księgi. Na wolnej stronie notowałam potrzebne
informacje o mężczyźnie imieniem Merlin. Czarodzieju średniowiecza. Jedyna
praca domowa, jaka zaprząta mi jeszcze głowę. Jedyna jaka pozostała bym mogła w
końcu odpocząć.
Pani
bibliotekarka spoglądała od czasu do czasu w moim kierunku. Nie przejmowałam
się tym. Wetknęłam nos w księgę zaczytana w lekturze.
- Powinnaś
należeć do mojego domu.- Odezwała się Liz. Podniosłam wzrok uśmiechając się na
widok znajomej. Usiadła kładąc swoje księgi.
- Mam nadzieję,
że nie będę ci przeszkadzać.- Odezwała się po krótkiej ciszy.
- Oczywiście,
że nie. – Odpowiedziałam jej wracając do pisania. Przez chwilę czułam na sobie
czyjeś spojrzenie. Gdy odwróciłam się spoglądając na drzwi nie dostrzegłam
niczego. Wzruszyłam jedynie ramionami.
- Pasuje mi dom
w jakim jestem.- Powiedziałam nie spuszczając spojrzenia z drzwi. Czekając aż
podglądać się ujawni. Lecz znikł tak szybko jak się pojawił.
- Coś nie tak?-
Usłyszałam zmartwiony głos rudej towarzyszki. Przeniosłam wzrok na księgę jaka
leżała naprzeciwko mnie.
- To nic
takiego. Nie wyspałam się za bardzo. – Zaśmiałam się delikatnie drapiąc się po
głowie. Czułam się dość nie pewnie w tej chwili.
- Wiesz zawsze
możesz mi powiedzieć.
- Dziękuje, ale
poradę sobie z tym sama.– Zaśmiałam się cicho widząc karcące spojrzenia
bibliotekarki. Zamilkłam. Starając się skupić na zadaniu.
Po kilkunastu
minutach zamknęłam księgę i odłożyłam ją na miejsce po czym spakowałam swoje
rzeczy spoglądając na towarzyszkę. Pomachałam jej jedynie na pożegnanie i
zaczęłam wracać się do swojego dormitorium. Mijając grupkę ludzi, którzy
szeptali coś między sobą.
Owe uczucie,
które towarzyszyło mi dziś cały dzień nasiliło się jeszcze bardziej. Przetarłam
delikatnie kark czując powoli ogarniającą presję. Nie Wiedziałam co się dzieje.
Za każdym razem, gdy się odwracałam sądząc, że ktoś zakrada się za moimi
plecami okazywało się, że to była pomyłka.
Przez ostatni kawałek biegłam wpadając przez dziurę wywracając się po drodze. Zignorowałam wybuch śmiechu niektórych gryfonów. Mijając zdziwione spojrzenia Neville jak i Hermiony. Mimo że coś mówili nie odpowiedziałam znikłam jedynie za ścianą dormitorium dziewczyn. Rzucając się na swoje łóżko nakładając na głowę poduszkę.
Przez ostatni kawałek biegłam wpadając przez dziurę wywracając się po drodze. Zignorowałam wybuch śmiechu niektórych gryfonów. Mijając zdziwione spojrzenia Neville jak i Hermiony. Mimo że coś mówili nie odpowiedziałam znikłam jedynie za ścianą dormitorium dziewczyn. Rzucając się na swoje łóżko nakładając na głowę poduszkę.
- Wariuje. –
Wyszeptałam patrząc na okno przymykając zmęczone oczy.
~*~*~
Lek.
Uczucie jakie ogarnęło moje serce. Czułam na sobie czyjeś spojrzenie.
Odwróciłam się rozglądając się w otaczającą mnie ciemność. Otaczające mnie
drzewa zdawały się żyć. Pod stopami czułam lodowatą ziemię, ostre krawędzie
kamieni czy wystające korzenie, o które co jakiś czas się potykałam. Nie
wiedząc czemu zaczęłam biec. Uciekać. Ale przed czym tak naprawdę uciekałam.
Naomi
Ten cichy lodowaty głos ponownie
wypowiedział moje imię w mojej głowie. Złapałam się za nią przyspieszając.
Chciałam by ucichł.
Biegłam nie przerwanie do czasu gdy
się nie wywróciłam czując potworny ból w kostce jak i w nadgarstku. Podniosłam
wzrok spoglądając na czerwoną maź przysłaniającą moją skórę.
Naomi.
Po raz kolejny ten głos. Skuliłam
się na ziemi skąd wziął się ten rozwijający ból. Dlaczego? Po moich policzkach
ciekły łzy gdy starałam się podnieść. Musiałam uciekać. Musiałam. Wstałam na drżące
nogach rozglądając się wokół siebie.
-Las…- Wyszeptałam sama do siebie
czując ogarniający mnie chłód. Przed moimi oczami przebiegła piękne białe
stworzenie. Pobiegłam w jego kierunku słysząc w głowie warkot. Zignorowałam to.
Zatrzymałam się dopiero na łące spoglądając na rannego jednorożca podeszłam do
niego widząc strach w oczach stworzenie. Bacznie mi się przyglądał. Kucnęłam
wyciągając rękę zerwałam rękaw swojej płaszczu starając się opatrzeć ranę stwarzania.
Zamarłam spoglądając przez ramię na zakapturzoną postać. Wyciągnęłam różdżkę w kierunku postaci spoglądając przez ramię na
ranne zwierzę.
- Uciekaj.- Wyszeptałam spoglądając
jak piękne stworzenie znika w za drzewami. Moje ciało ponownie uderzył intensywny
ból. Upadłam na ziemię starając nie krzyczeć z bólu.
Dosyć.
Lodowaty głos
ponownie odezwał się w mojej głowie. Na tyle złowrogo, że owa ciemna postać
zadrżała po czym zniknęła pozostawiając mnie samą. Leżałam z zamkniętymi oczami
na zimnej twardej ziemi. Straciłam przytomność.
Otworzyłam oczy
spoglądając na Inoe siedzącą na skraju mojego łóżka. W dziobie trzymała list.
Rozpoznałam charakter pisma Lucjusza.
- Znów głupi
sen.- Powiedziałam podpierając się tak by sięgnąć po list. Syknęłam z bólu
spoglądając na zakrwawiony nadgarstek. Zamarłam podnosząc wzrok na okno, aby
spojrzeć na swoje odbicie.
Moje włosy były w nieładzie. Gdzie nie gdzie można było dostrzec
gałęzie jak i liście. Twarz miałam brudną ziemią jak i płaszcz, który zresztą
miał rozerwany rękaw. Siedziałam przez dłuższą chwilę w milczeniu nie wiedząc
co mam robić. Czułam się jeszcze bardziej zagubiona. Udałam się do łazienki
czując potworny ból w stopach. Zanurzyłam się w wodzie zasłaniając twarz.
- Co się ze mną
dzieje?- Powiedziałam patrząc z przerażeniem na swoje odbicie pozwalając łzom,
aby ciekły mi po policzkach. Drżałam na całym ciele.
- Nie wiem już,
co mam robić?- Wyszeptałam ponownie spoglądając na puste mury.
- Mamo. Proszę
co się ze mną dzieje?- Zapłakałam nie oczekując żadnej odpowiedzi. Nie
wiedziałam nawet co miałabym zrobić.
- Przecież to mi się tylko śniło. Ale
jak to tylko sen to dlaczego jestem ranna tak jak we śnie. Co się dzieje?
Dlaczego?- Nie potrafiłam się uspokoić. Więc siedziałam w wodzie skulona
opierając głowę o kolana.
Hej, cześć i czołem! :)
OdpowiedzUsuńRozdział spoko. Trochę z niewiadomych przyczyn nie ogarniałam. :P Ale zrozumiałam treść.
Tylko zaskoczył mnie ten sen Naomi... Hm, nie za bardzo to rozumiem, ale to pewnie będzie wyjaśnione. ;)
Kurczę, szkoda mi się jej zrobiło, gdy się obudziła... Jejciu, biedna... :/
To już chyba wszystko. :)
Teraz z czystym sumieniem zawiadamiam, że mam u ciebie przeczytane wszystko i jestem na bieżąco. ^^ Mogłabyś mnie informować o nowych rozdziałach? :> Z góry dziękuję. :)
Pozdrawiam! :D
Jestem bardzo ciekawa o co chodzi z tym snem. To wszystko nie zapowiada się dobrze, ale właśnie to mi się podoba! Lubię dramaty - a rozdziął oczywisćie jak zwykle świetny! :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam <3