Witam was wszystkich.W planach miałam dodać osmy rozdział lecz z powodów technicznych nie został on jeszcze ukończony więc postanowiłam was zaprosić na mojego pierwszego One-shota. Mam nadzieje że spodoba się wam on.
Lili/ Arisu
~*~*~
W życiu jest wiele chwil, o jakich nie chcielibyśmy
pamiętać. Wspomnień jakie dodają nadziei, gdy brakuje sił aby walczyć. Decyzji
często podejmowany nie przemyślanie sądząc, że to jest jedyne rozwiązanie.
Smutku po straconych szansach jakie życie dało. Szczęścia po spędzonych
chwilach z ważnymi osobami. Bólu, jaki odcisnął bolesne piętno na sercu po
straconym szczęściu.
Siedziałam w starym podziurawionym fotelu,
z którego gdzie nie gdzie wychodziła wata. Zdążył już prześmierdnąć wilgocią, a
sprężyny boleśnie wbijały się w moje ciało.
Przede mną znajdował się mały stolik na którym były kartki jak i farbki.
Z kominka buchał przyjemny ciepły płomyczek tańcząc rozradowany. Wywołując
chwilę odprężenia zmęczonym mięśniom. Oddychałam spokojnie podnosząc wzrok na okno
za którym panowała ciemność. W oddali można było usłyszeć cichy dźwięk dzwonu
kościelnego sygnalizującego dwie pory. Aktualnie Informował, że wybiła właśnie
północ. Na ścianach gdzie nie gdzie można było dostrzec stare obrazy
przysłonięte starym płótnem. W rogu znajdowała się pajęczyna, w którą wpadł
błękitny motylek bezskutecznie walcząc by wyswobodzić się z pułapki. Zbliżającego
się czarnego pająka zawabionego po przez drganiem nici. Meble pokrywały kłęby kurzu,
którego nikt od bardzo dawna nie ścierał. Podłoga owego pomieszczenia była drewniana,
która gdzie nie gdzie potwornie skrzypiała.
O tej porze zawsze wracałam
wspomnieniami do chwil gdzie życie wydawało się proste. Gdzie nigdy nie
przyszło do głowy, że może się wydarzyć coś co sprawi, że twoje marzenia ulegną
zniszczeniu. Chwil beztroskich. Bez zmartwień. Za czasów szkoły problemy jakie
można by spotkać to głównie, aby przejść do następnej klasy. To co pomyślą
inni. Chwile spędzone w Hogwardzie były moją oazą. Wspomnienia związane z
tamtym miejscem jak i przyjaciółmi, których tam poznałam dodawały odrobinę
radości.
Wspomnienie
szczerego uśmiechu Lily. Jej wspaniałemu podejściu do wielu spraw. Przy niej
każde problemy zdawały się błache. Jej punkt widzenia na wiele spraw często zaskakiwały.
Jej otwarty umysł. I przede wszystkim dobre serce. Wiara jaką zawsze mnie
obdarzała. Przyjaźń jaką mnie obdarzyła okazała się darem. Wiele chwil tych
dobrych jak i złych. Czas spędzony na lodach często uważane za banalne
wspomnienie. Dla mnie znaczyło bardzo wiele. Ratunkiem i chwilą wytchnienia.
Nikt nie znał mnie tak jak Lily. Znała moje zalety jak i wady a mimo to nie
odwróciła się ode mnie. Mogłam z nią porozmawiać na wiele spraw. Wspólne
kłopoty w jakie się pakowałyśmy i o dziwo udawało się nam z tego wychodzić w
całości. Ucieczkach przed Itanem. Te wszystkie wspomnienia wywoływały ciepłe
uczucie na sercu.
Każdy
stara się zachować w pamięci tylko dobre chwile, lecz to nie jest możliwe. Nie
da się odczuwać szczęście nie znając cierpienia. W tych momentach zawsze nachodziło mnie pytanie.
Co by było gdybym
postąpiła inaczej?
Przygryzłam
delikatnie wargę czując metaliczny posmak. Mój oddech przyśpieszył a spojrzenie
utkwiło w kominku w którym powoli wydąsał ogień. Wstawałam podchodząc do wiaderka
gdzie znajdowały się kawałki drewna. Powoli zaczęłam podrzucać, aby ogień nie
zgasł.
Jak
by wyglądało moje życie gdybym w tedy postąpiła inaczej?
Wypuściłam
ciężko powietrze kierując się z powrotem do fotela. Siadając w nim delikatnie
przysłoniłam oczy.
~*~*~*~
Poderwałam się słysząc donośny huk
dochodzący za uchylonych drzwi. Poderwałam się, aby jak najszybciej znaleźć się
w owym pomieszczeniu. Serce zatrzymało się wyczekując potwornego bólu. Umysł
tworzący przeróżne scenariusze. Otworzyłam drzwi jednym zwinnym ruchem wodząc
wzrokiem po całym pomieszczeniu. W drżącej ręce trzymałam różdżkę w gotowości. Moje
spojrzenie zatrzymało się na kartonie, który dziwnie się poruszał. Pod nim
widać było drobne nóżki w białych dziurawych rajtuzach. Czarne lakierki.
Podeszłam z uśmiechem na twarzy delikatnie łapiąc za karton by po chwili
podnieść go.
- Mogę wiedzieć co kombinujesz Nao?-
Powiedziałam spoglądając na trzy letnią dziewczynkę, która podniosła twarzyczkę
spoglądając na mnie błękitnym spojrzeniem. W jej oczach stopniowo pojawiały się
emocje. Radość, Zdziwienie, Strach, Smutek. Delikatnie dotknęłam policzka po
którym zaczęły spływać łzy. Mała przygryzła wargę walcząc z chęcią płaczu. Ale po
chwili rozniósł się głośny szloch. Jej drobne rączki oplotły mnie chowając się
w ramionach.
- Ci…- Wyszeptałam jej na ucho
starając się uspokoić. Uśmiechnełam się ciepło gdy udało mi się tego dokonać.
- Zdradzisz mi teraz, dlaczego
miałaś karton na głowie?- Zapytałam wstając i siadając na łóżku. Delikatnie wzięłam
dziewczynkę na ręce by posadzić ją sobie na kolana.
- Chciałam zobaczyć co to.-
Powiedziała pokazując rączką na podłużne pudełko na szafie. Spojrzałam się na
nią po czym podeszłam do szafy sięgając ową rzecz przecierając ją delikatnie.
- To są puzzle. – Odpowiedziałam widząc
rysunek.
- Co to są puzzle?- Zapytała się
Naomi przekręcając delikatnie główkę w bok a jej czarne włosy przysłoniły jej
twarz. Podeszła do mnie stając na paluszkach by dostrzec coś więcej. Kucnęłam na ziemi układając pudełko na niej
pokazując na obrazek.
- Co to są puzzle? To części
potrzebne do utworzenia obrazka.- Odpowiedziałam otwierając pudełko i biorąc
kilka do ręki pokazując je.
- Z nich tworzymy obrazek, który
znajduje się na opakowaniu.- Dodałam widząc zainteresowanie dziewczynki.
- Mamo możemy je ułożyć. Proszę.-
Powiedziała patrząc na mnie z rumieńcami na twarzy. Delikatnie kiwnęłam głową.
Miałyśmy odrobinę czasu za nim ponownie ruszymy.
- Dobrze, ale tylko raz. –
Odpowiedziałam pomagając jej układać puzzle. Stopniowo coraz więcej ich było
ukazując blond włosa dziewczynę w błękitnej sukni. Zbiegającej ze schodów.
- Mamo, dlaczego ta pani ucieka?-
Zapytała się Nao spoglądając na obrazek. Spojrzałam się delikatnie odgarniając
włosy. Hm… Co by tu powiedzieć.
- Wiesz. Pewnie się śpieszyła do
domu.- Odpowiedziałam na pytanie córeczki, która wciąż spoglądała na obrazek.
- Mamo, dlaczego ta pani nie ma
bucika? – Kolejne pytanie trzylatki.
- Gdzie?- Zdziwiłam się widząc po
chwili jak Nao pokazuje paluszkiem na bosą nogę dziewczyny.
- Wiesz musiała go zgubić o widzisz
tu się znajduje.- Powiedziałam pokazując na jeden ze schodków.
- Dobrze pora się zbierać Nao. Co
byś chciała zjeść?- Zapytałam się widząc jak mała zaczęła pakować puzzle do
pudełeczka.
- Naleśnika!- Zawołała radośnie
biorąc pudełko w ręce.
- Mamo mogę je później poukładać?-
Zapytała się po chwili. Spojrzałam się na nią i delikatnie objęłam.
- Tak możesz. Schowam ci je do
plecaka.- Powiedziałam piorąc pudełko a Nao pobiegła pośpiesznie w kierunku kuchni.
Zaśmiałam się pod nosem idąc za nią. Wzięłam plecaczek i włożyłam do środka
puzzle po czym podeszłam do szafki i zaczęłam przyrządzać ciasto na naleśniki.
Nao uważnie się przyglądała stojąc na krzesełku.
- Mamo, dlaczego mój brzuszek
warczy?- Zapytała, gdy doszedł do nas odgłos burczenia. Spojrzałam się na jej
czubek głowy uśmiechając się szeroko.
- Hm… Dlaczego? Ponieważ jest
głodny.- Powiedziałam patrząc na nią. Najwyraźniej niezadowoloną z odpowiedzi.
Jej czółko delikatnie się marszczyło. Ale nie odezwała się więcej. Nabrała
powietrza uśmiechając się rozradowana jej policzki poczerwieniały. Nałożyłam
jej naleśnika, którego z radością jadła machając delikatnie nóżkami w
powietrzu. Powoli jadłam obserwując córeczkę.
Nao była trzyletnią już dziewczynką
o kruczoczarnych włosach i niespotykanie błękitnych oczach. Mimo że policzki
miała krągłe nie była dzieckiem grubiutkim. Była o dziwo drobna, delikatna.
Zdawała się być jak porcelanowa laleczka. Na sobie miała błękitną sukieneczkę
do kolan na ramiączkach jak i biały sweterek zapięty na jeden guzik. Włosy
obwiązane kokardką, aby nie spadały jej na twarzyczkę. Gdy zjadła siedziała
przez chwilę spoglądając się na pusty talerz. Wstałam i pozbierałam nasze
rzeczy przygotowując się do podróży.
- Nao pora na nas. – Powiedziałam wyciągając
rączkę w kierunku córeczki. Gdy poczułam jak ją chwyta zaczęłam iść co jakiś
czas spoglądając na milczącą córeczkę. Opuściliśmy dom w jakim się ukrywałyśmy
idąc uliczką w kierunku głównej trasy na której widać było pędzące auta.
- Coś się stało?- Zapytałam
uśmiechając się do córeczki, która spoglądała na grupkę dzieci bawiących się na
jednym z podwórek.
- Dlaczego tak wiele chodzimy?-
Zapytała spoglądając na mnie.
- Wiesz? Po prostu szukam
odpowiedniego miejsca na dom. – Odpowiedziałam biorąc córeczkę na ręce.
Delikatnie złożyłam na jej czółku pocałunek.
- Co to jest dom?- Zadała kolejne
pytanie sprawiając, że zamilkłam. Musiałam się zastanowić na odpowiedzią. Wyciągnęłam
różdżkę by po chwili ją podnieść. Przed nami pojawił się wściekle fioletowy
trzy piętrowy autobus z którego wyszedł mężczyzna w podeszłym wieku.
- Witam was w błędnym rycerzu.
Transportu dla zaginionych czarodziei i czarownic. Ja jestem Ed Morton. –
Powiedział mężczyzna pokazując byśmy weszły. Weszłam spoglądając na rzędy
siedzeń.
- Dokąd się wybieramy?- Zapytał
biorąc w ręce kasę, aby nabić cenę za bilety.
- Dolina Godycka.- Odpowiedziałam
wyciągając z kieszeni dwadzieścia srebrnych monet po czym podałam je starcowi i
zajęłam miejsce wciąż zastanawiając się nad pytaniem córki.
- Wiesz Nao. Dom to takie miejsce
gdzie można wrócić. –Powiedziałam patrząc na córeczkę, która z przejęciem
spoglądała na widoki za pędzącym autobusem. W jej odbiciu mogłam dostrzec
iskierki pojawiające się w jej oczach. Delikatnie przykładała rączki do szyby.
Podróż, mimo że była dość krótka dla
mnie się dłużyła. To pierwszy raz od wielu lat gdy postanowiłam się tam
pojawić. W końcu udało mi się wybaczyć i odważyć tu przybyć. Objęłam córeczkę
delikatnie całując ją w czubek czoła. Przymknęłam oczy obejmując ją do siebie.
Przez chwilę Nao starała się uwolnić, lecz przestała delikatnie gładząc moją
dłoń. Wierciła się przez długi okres czasu by przestać. Zerknęłam na śpiącą
dziewczynkę wychodząc z autobusu.
Nao
przepraszam…
Pomyślałam
bezradnie tuląc córeczkę w swoje ramiona. Oddychając ciężko. Walczyłam z bólem,
który ogarnął moje serce.
Za
ból i cierpienie. Nie powinnaś tego przeżywać. Przepraszam, że masz tak
beznadziejną matkę.
Szłam
ulicami omijając spacerowiczów. Wyglądali jakby byli w transie. Szare postacie
robiące wciąż to samo. Nie świadome tego jak wiele mają.
Przepraszam, że nie potrafię ciebie
ochronić.
Po moich
policzkach spływały łzy zatrzymując się przed pustym polem. Powoli do niego
weszłam z zamkniętymi oczami. Gdy je otworzyłam spoglądałam na ruiny domu
delikatnie dotknęłam zniszczonego napisu:
James i Lily Potterowie.
Moja
ręka zatrzymała się na literach tworzących słowo Lily. Powoli otworzyłam drzwi
wchodząc do opustoszałego, mrocznego korytarza. Mimo że nic się nie zmieniło
można było wyczuć wiele emocji. Najbardziej ból. Podeszłam do schodów spoglądając
na zniszczoną barierkę jak i potłuczone szkło. Powoli kierowałam się na piętro
wchodząc do pokoju gdzie przeważał błękit. Rozwalony miś leżał na ziemi.
Połamany stół. Wiele rozwalonych rzeczy a pod ścianą znajdowało się dziecięce
łóżeczko.
-
Nie sądziłem, że cię tu spotkam Elisa.- Rozniósł się męski głos. Zamarłam
obejmując córeczkę w ramionach powoli odwracając się w kierunku mężczyzny
stojącego w rogu. Jego włosy w kolorze smoły sięgały mu do ramion.
-Mogę powiedzieć to samo Sewerusie.-
Odezwałam się doskonale znając owego nieznajomego. Spojrzałam się na łóżeczko
delikatnie całując córeczkę, która spała przekręcając główkę w bok a jej rączka
zsunęła się po moim ramieniu zwisając bezwładnie.
- Musiałam tu przyjść. To już dwa
lata. – Powiedziałam powoli odwracając się, aby wyjść.
- Jak długo zamierzasz uciekać?-
Zapytał się mężczyzna spoglądając na mnie przez ramię. Obejmowałam mocno
dziecko delikatnie drżąc.
- Tyle ile trzeba. – Powiedziałam zerkając
przez ramię na mężczyznę, który wyciągnął rękę z kluczykiem.
- Co to?- Zdziwiłam się.
- Nie możesz wiecznie uciekać.
Gdzieś musicie z Naomi zamieszkać. – Odezwał się mężczyzna. Spojrzałam się
zdziwiona biorąc klucze w dłoń.
- Nie mogę tego przyjąć Sewerusie. –
Podniosłam delikatnie głos starając się zagrzmieć groźno na co tylko się
zaśmiał.
- Nigdy ci to nie wychodziło Eliso.
I znasz mnie. Nie masz wyboru. – Powiedział nikle się uśmiechając i zaczął
kierować się do wyjścia. Zaczęłam iść za
Sewerusem w milczeniu tuląc się do niej.
- W końcu zrozumiałam jej
zachowanie. To boli. Na jej miejscu zrobiłabym to samo. Jeśli tylko uratowałoby
to Naomi. Gdybym mogła ją ochronić. – Mówiłam to szlochając. Delikatnie
zasłaniając twarz wolną ręką. Starałam się powstrzymać łzy.
-, Dlaczego to musiało się tak
zakończyć? To nie sprawiedliwe. – Drżałam delikatnie idąc koło niego.
- Tak bardzo za nią tęsknię.
Chciałabym jeszcze raz zobaczyć jej uśmiech, móc z nią porozmawiać. Spędzić z
nią dzień. – Mówiłam nie oczekując, że odpowie. Zamarłam czując ciepłą
delikatną dłoń na swoim policzku.
- Mamo? Dlaczego płaczesz?- Zapytała
się Nao zwracając uwagę naszego cichego towarzysza. Delikatnie wymusiłam
uśmiech spoglądając na córeczkę. Zmarszczyła delikatnie nosek wyczuwając, że
nie mówię jej prawdy.
- Dlaczego jesteś smutna?- Odezwała
się po chwili patrząc na mnie.
- Jestem smutna bo tęsknię za bliską
osobą.- Powiedziałam spoglądając na córeczkę, która zerkała na Sewerusa
przekręcając delikatnie głowę w bok. Widać było, że się zawstydziła, bo
schowała twarz w moich ramionach. Zaśmiałam się patrząc na speszoną córeczkę.
- Nao nie masz się czego bać nic nam
nie grozi. Opowiadałam ci o tym panu. – Powiedziałam gładząc córeczkę po
główce. Oddychałam szybciej wchodząc na cmentarz kierując się za nim do czasu
gdy nie zatrzymał się naprzeciwko jednemu z nagrobków. Wyciągną rękę i
wyczarował białe lilie delikatnie kładąc je na zimnym nagrobku. Spojrzałam się
na nagrobek Lily delikatnie wycierając łzy z policzków na tyle szybko by nie
zobaczyła tego Nao.
- Mamo co to?
- Cmentarz?
- Co to jest cmentarz?
- To miejsce gdzie mieszkają osoby,
które odeszły.- Powiedziałam przygryzając delikatnie wargę spoglądając na córeczkę,
która podeszła do nagrobka.
- Jak mamy odwiedzić Lily?-
Powiedziała dziewczynka szukając drzwi, aby zapukać do środka. Do moich oczu napłynęły
łzy.
-
Chciałabym jej coś dać. – Powiedziała dziewczynka wyciągając z kieszeni kulę z
delfinkiem. Gdy się nią potrząsało brokat unosił się w wodzie.
- Co to takiego?- Zdziwiłam się
spoglądając na córeczkę.
- Prezent. Chciałam ją o coś
poprosić- Powiedziała Nao spoglądając na kulę.
- Poprosić? O co? – Zdziwiłam się
zerkając na Sewerusa, który nie opuszczał spojrzenia z Nao.
- By wróciła. W tedy mamy oczy nie pociłyby
się już tak często jak teraz. A w tedy znów miałabyś śliczny uśmiech jak na tym
zdjęciu z tą panią. – Powiedziała Nao spoglądając na mnie z łzami w oczach.
Przygryzła wargę w specyficzny sposób sygnalizujący, że walczy by się nie
rozpłakać. Jedyną rzeczą jaką mogłam teraz zrobić to podejść do niej i wtulając
ja w siebie.
- Mogłabym się z nią zamienić. Ja
bym zamieszkała tu a ona by została z mamą.- Powiedziała Nao. Objęłam ją
bardziej.
- Nie możesz tego zrobić. –
Powiedziałam przygryzając wargę. Delikatnie zadrżałam łapiąc córeczkę za
policzki.
-, Dlaczego? Nie była by mama
smutna.- Powiedziała nie rozumiejąc jeszcze zbyt wiele. I ta nie wiedza była błogosławieństwami.
- To prawda jest mi smutno, że nie
ma Lily. Ale gdyby nie było ciebie cierpiałabym bardziej. Było by mi znacznie smucić
niż teraz. Więc proszę nie mów już tak więcej. – Powiedziałam patrząc w oczy córeczki,
która opuściła spojrzenie na ziemię.
- Nie była dla ciebie ważna?-
Zapytała się patrząc na mnie. Sewerus spoglądał z otwartą delikatnie buzią. Nie
tylko mnie zdziwiło to. Nie spodziewałam się, że może tak wiele rozumieć. W
końcu ma tylko trzy lata.
- Tak to prawda była dla mnie ważna,
lecz ty jesteś moim życiem. Jeśli stracę ciebie nie chciałabym dłużej tu być.
Ten ból… Nao dla mnie jesteś moim szczęściem. Więc proszę nie smuć się już. –
Powiedziałam biorąc córeczkę na ręce i zaczęłam powoli iść by opuścić cmentarz.
Spojrzałam się jedynie na owy prezent opuszczając spojrzenie.
Nie
możesz wiecznie uciekać.
Rozniósł
się w mojej głowie głos Sewerusa spoglądając na Nao odgarnęłam delikatnie jej
włosy.
-Sewerusie zabierzesz nas tam.-
Powiedziałam spoglądając na klucze w swojej dłoni. On natomiast kiwnął
delikatnie głową kładąc na moim ramieniu dłoń by po chwili teleportować się na
podwórko domku jednorodzinnego otoczonego żywopłotem. Rozejrzałam się
uśmiechając się delikatnie i zaczęłam iść w kierunku drzwi po czym postawiłam
zdziwioną córeczkę na ziemię.
- Nao to będzie nasz dom. Nie martw
się już nigdzie nie będziemy szli. –Powiedziałam widząc uradowaną twarz
córeczki. Oparłam się o ścianę czując na sobie spojrzenie Sewerusa. Cieszyłam się,
że nie zadawał pytań. Do nasz dochodziły radosny śmiech dziewczynki. Mogłam dostrzec
jak wyciąga z koszyka kilka zabawek by po chwili pochłonąć się w zabawie.
- Napijesz się czegoś?- Zapytałam
się kierując się do kuchni. Wyciągnęłam dwa kubki oczywiście nim je znalazłam
trochę minęło.
- Tak sok dyniowy.- Odpowiedział
kierując się do salonu gdzie bawiła się Naomi.
Spojrzałam się na mandarynkę powoli
obierając ją by mogła ją zjeść. Wzięłam tacę na której położyłam talerzyk z
owocem jak i kubki z napojem po czym skierowałam się do salonu spoglądając na Nao,
która stała przy stoliku spoglądając na Sewerusa.
- Zna pan może mojego tatę?-
Zapytała Nao nie spuszczając z niego wzroku.
- Tak. Znam.- Powiedział Sewerus
spoglądając na Nao milcząc. Oparłam się o ścianę przygryzając wargę. Moje ręce
drżały zacisnęłam dłonie na tacy.
- Jaki on był? – Zapytała spoglądając
na niego
- Powinnaś o to zapytać raczej
mamę.- Powiedział spoglądając na drzwi. Nao stanęła nie pewnie po czym jednak
usiadła.
- Nie chcę by mama się smuciła. –
Powiedziała po chwili. – Powiedziała mi, że był potężnym czarodziejem i opowie
mi jak podrosnę. Ale ja już jestem duża. – Powiedziała Nao nabierając
powietrze.
-
Czy to dobrze, że się urodziłam?- Zamarłam słysząc pytanie córeczki a na tace
kapały łzy. Jaką musiałam być matką skoro moje trzy letnie dziecko to powiedziało?
Spojrzałam się na Sewerusa, który wstał i podszedł do niej by po chwili kucnął.
-
Naomi.- Odezwał się spokojnie i delikatnie. Na jego twarzy zagościł delikatny
uśmiech.
-
Skąd pan zna moje imię?- Zapytał się spoglądając w oczy mężczyzny.
-
Znam je. I wiesz to dobrze, że się urodziłaś. Nigdy w to nie wątp. Dobrze. –Powiedziała
Delikatnie
odgarniając włosy z jej twarzy.
-
Skąd pan to wie?
-
Ponieważ znam twoją mamę dość długo. Wiem, jaką jest osobą. I wiem jak bardzo
była szczęśliwa, gdy pojawiłaś się ty. – Powiedział uśmiechając się. Delikatnie
czochrał ją po głowie.
-
Mogę powiedzieć ci coś w tajemnicy. – Powiedział spoglądając na dziewczynkę po
czym coś wyszeptał jej na ucho a dziewczynka kiwała delikatnie głową. Jej buźka
powoli się otworzyła spoglądając na Sewerusa i uśmiechnęła się kiwając
twierdząco głową. Ciekawiło mnie to co powiedział.
-
A wracając do pytania o twoim ojcu. Posłuchaj się mamy. – Powiedział spoglądając
na mnie. Wziął kubek i napił się.
-
Czasem są sprawy o których lepiej nie wiedzieć za wcześnie. –Powiedział po czym
wyszedł. Skierowałam się za nim opierając się o ścianę.
-
Elisa.
-
To moja córka. Chcę by miała inne życie niż ja. Chcę ją przed tym wszystkim
ochronić. Wiem, że nas szukają Sewerusie. Dziękuję ci za wszystko. –
Powiedziałam spoglądając na bawiącą się Nao. Przygryzłam wargę.
-
Planuje jej wszystko wyjaśnić we właściwym czasie. Ona ma tylko trzy lata. –Powiedziałam
widząc jak odchodzi.
-
Powinnaś to zauważyć. – Powiedział spoglądając na mnie. Delikatnie złapał swoje
przed ramie wspominając coś.
-
Nie potrafię zrozumieć jak mogłaś tak wiele poświęcić dla przyjaciół, którzy
cię zdradzili, poniżali…- Urwał widząc łzy po moich policzkach.
-
Sewerusie sama się nad tym zastanawiam. I wiesz co. Niczego nie żałuje. Dziś to
zrozumiałam.
-Co
takiego?
-
Gdybym miała szansę zadecydować inaczej. Nie zmieniłabym niczego. To przez te decyzje
mam teraz największy skarb i moje szczęście. Nie mogłabym przekreślić jej
życia. – Powiedziałam wchodząc do domu po czym udałam się do Naomi, aby położyć
ją spać.
-
Kocham cię mamo.- Powiedziała dziewczynka uśmiechając się do mnie. Pogładziłam
ją po policzku.
-
Ja ciebie też kocham córeczko. – Powiedziałam spoglądając na śpiącą już
dziewczynkę zmęczoną tymi wszystkimi wrażeniami.
-
Kocham cię z całego serca. Jestem szczęśliwa, że tu jesteś.- Przykryłam ją by
położyć się koło niej.
Piękny rozdział! Bardzo dobrze mi się go czytało, a nie raz uśmiech wkradał mi się na twarz, oby więcej takich One-Shotów!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam <3
Bardzo mnie cieszy, że udało mi się napisać tak by komuś się to spodobało.
UsuńNiesamowity rozdział, tak przyjemnie się go czytało. Mam nadzieję, że takich one-shotów będzie więcej <3
OdpowiedzUsuń