niedziela, 9 kwietnia 2017

08: Czasem to co wydaje się być iluzją, może być rzeczywistością: 08


           Witam. Z góry przepraszam za tak długi okres oczekiwania. Miałam wiele spraw, a mało czasu. Jeśli chodzi o błędy. Wiem, że pojawi się ich wiele. Rozdział pisałam w nocy. Więc to efekt pośpiechu. Bardzo za nie przepraszam. Mam nadzieję że mimo tych błędów rozdział się wam spodoba i przypadnie do gustu. 
Arisuuu/ Lili
~*~*~
           Strach. Niepokój. Uczucia, jakie zaczęły mnie nachodzić coraz częściej. Coraz bardziej czułam jak traciłam grunt spadając w bezgraniczną otchłań nie mogąc się przed tym bronić. Leżałam na łóżku przewracając się na nim nerwowo. Moje czoło marszczyło się coraz bardziej, a na twarzy pojawił się grymas bólu.
            W mojej głowie zabrzmiał złowrogi głos. Wypowiadając jedynie nieznane mi zaklęcie. Ból, jaki mnie w tedy ogarnął nie należał do normalnych. Czułam jak każdy centymetr mojego ciała był przeszywany milionami rozgrzanych prętów. Tak jakby moje ciało płonęło. Dosyć! Wystarczy. Ból zniknął. Jedyne co teraz odczuwałam to ucisk na klatce piersiowej sprawiający, że z trudem łapałam oddech. Dłonie zacisnęłam na pościeli delikatnie za nią szarpiąc. Poderwałam się nagle otwierając oczy. Po skroniach ciekły mi krople potu. Jak i po policzkach spływały łzy.
            Drżącą dłoni przyłożyłam do klatki czując jak waliło teraz moje serce. Starałam się uspokoić. Co nie było prostym zadaniem. Przeniosłam spojrzenie na okno gdzie ściekały smugi deszczu, a krople głośno uderzały w nie.
            - Sen- wyszeptałam przenosząc spojrzenie na drzwi prowadzące na korytarz. W jednej chwili miałam wrażenie, że coś tam się znajdowało. Spoglądało w moim kierunku. Mimo wszystko nie byłam wstanie dostrzec co to było. W głowie usłyszałam cichy głos sprawiający, że serce zamarło.
            Naomi.
Poderwałam się na równe nogi chcąc podejść bliżej, lecz niczego tam już nie było. Znikło. Nie pozostawiając po sobie niczego. Jedynie pustkę.
            Znikło.
Pomyślałam ukrywając twarz w drżących dłoniach. Bałam się zamknąć ponownie oczy. Nie chciałam spać. Udałam się do pokoju wspólnego. Opustoszałego. Usiadłam w fotelu przed kominek spoglądając w malutki płomyk, który ledwie co było widać. Wypuściłam ciężko powietrze starając się to jakoś racjonalnie wyjaśnić.
            Duch?
Pomyślałam pewnie spoglądając na przenikającego przez ścianę prawie bezgłowego Nicka. Wyglądał na podłamanego. Spojrzał się na mnie zajmując miejsce obok.
            - Coś się stało, że panienka nie śpi? – Odezwał się pierwszy spoglądając w moim kierunku. Uśmiechnełam się zastanawiając się nad odpowiedzią. Nie byłam pewna co się wydarzyło.
            - Nic takiego. Miałam zły sen. – Odpowiedziałam spoglądając w płomienie na mojej twarzy pojawił się nikły uśmiech. I gdy chciałam się odezwać ponownie rozpłyną się w powietrzu. Znów byłam sama. Mogłam ponownie oddać się całkowicie poprzedniemu zajęciu. Jakim było zadręczanie i tak już przemęczonego umysłu. Delikatnie podkuliłam nogi opierając się brodą o kolana. Oplotłam je ramionami delikatnie ukrywając twarz w nich.
            Starałam wyjaśnić to sobie w racjonalny sposób. Lecz nie potrafiłam tego dokonać. Nawet nie wiedziałam czy to wydarzyło się naprawdę czy może był to sen. Ten ból. To coś stojące przy drzwiach. To wszystko sprawiało, że czułam się dość nie swojo.
             Do pokoju wspólnego zaczęło schodzić coraz więcej osób. Niektóre nawet zatrzymały się u szczytu schodów prowadzących do dormitorium zdziwione moim widokiem. Spoglądały na mnie nie wierząc, że istnieję. Było to denerwujące.
            - Spałaś? - Usłyszałam znajomy Kobiecy głos. Spojrzałam w jego kierunku spoglądając na ciemno skórą dziewczynę. Angelina wydawała się zmartwiona. Spoglądała jedynie w moje oczy tak jakby szukała w nich odpowiedzi.
            - Poniekąd.- Odpowiedziałam starając się wymusić uśmiech. Co wywołało jedynie podejrzliwe spojrzenia dziewczyny i jej towarzysza Lee.
            - Można wiedzieć co się stało? - Zapytał przyjaźnie Lee, a na jego twarzy gościł szeroki uśmiech. Trudno było nie odwzajemnić go. Nawet jeśli nie miało się w ogóle humoru.
            - Szlaban, nauka, prace domowe i kilka innych rzeczy.- Odpowiedziałam na nią nie wspominając o koszmarach sennych.
            - Słyszałam, że dość dobrze się uczysz. - Odezwała się dziewczyna z szerokim uśmiechem na twarzy.
            - Czy ja wiem? Hermi uczy się ode mnie znacznie lepiej. – Powiedziałam do dziewczyny odgarniając włosy. Po chwili rozmowy z Angeliną jak i Lee mój humor znacznie się poprawił. Przestałam zaprzątać sobie umysł nie potrzebnymi sprawami. Mianowicie? Snem. Nie widziałam już potrzeby by zamartwiać się czymś co się nie wydarzyło.  ¬
Żartowałam w towarzystwie Lee jak i Angeliny słuchając uważnie ich opowieści. Dowiedziałam się, że Lee jest komentatorem i bardzo lubi to zajęcie. Angelina natomiast była w szkolnej drużynie na stanowisku ścigającej. Słuchając ich nie mogłam się doczekać pierwszego meczu.  Mieliśmy różne tematy. Najczęstszy z nich tyczył się psot bliźniaków.  Dostrzegłam na twarzy Angeliny delikatnie rumieńce, gdy wspominała o jednym z nich. Podparłam się delikatnie ręką o pod brudek spoglądając na wygłupiających się właśnie towarzyszy.
- Nao! - Usłyszałam wściekłego Freda. Starałam sobie przypomnieć co zrobiłam nie tak, że się tak wściekł na moją postać. Dostrzegłam po chwili jak zwinnym skokiem doskoczył do mnie a koło niego niczym cień pojawił się jego bliźniak. Przełknęłam wystraszona ślinę przenosząc wzrok to na jednego to na drugiego.
- Możesz nam powiedzieć, dlaczego uciekłaś? – Zapytał George mierząc mnie spojrzeniem. Na początku całkowicie nie rozumiałam o co mogło mu chodzić. Do czasu gdy przypominałam sobie coś. Mimowolnie napięłam mięśnie gotowa na atak.
Przełknęłam z trudem ślinę. Przeklinając siebie w duszy, że to właśnie tą grupę musiałam wybrać. Widząc jak powoli ocierała dłońmi twarz, aby pozbyć się glutowatej substancji. Czarne niegdyś włosy pokrywała owa maź. A twarz wykrzywiał psychopatyczny grymas. Jej czarne oczy zastygły na mojej twarzy. Mogłam przysiąc, iż widziała mnie tylko chwilę, lecz wiedziałam, że to jej wystarczy.
Drobny urywek uderzył mnie ze zdwojoną siłą. Wypuściłam powietrze opuszczając wzrok na ziemię. 
- Czy to z powodu naszego dowcipu? – Zadał kolejne pytanie. Podniosłam jedynie wzrok chcąc już coś powiedzieć, lecz nie zdążyłam wykrztusić ani jednego słowa.
- Coście jej zrobili? – Powiedziała zła Angelina mierząc bliźniaków morderczym spojrzeniem. Wyciągnęłam delikatnie ręce chcąc ją trochę uspokoić.
- Dowcip naprawdę był zabawny. Chodziło mi bardziej o osobę, która oberwała w nim. – Odpowiedziałam na pytania zadane przez bliźniaka.
- Wiecie co pójdę już do wielkiej Sali. Muszę jeszcze udać się do biblioteki. – Powiedziałam wstając dość szybko po czym opuściłam pokój wspólny sama. Swoje kroki skierowałam do wielkiej Sali. Szłam w milczeniu kłaniając się postacią na płótnach. Z mojej twarzy nie znikał uśmiech. Fakt wymuszony, ale jakiś tam był.
Gdy tam dotarłam było tylko kilkoro uczniów. Zajęłam swoje miejsce. Zastanawiając się od czego by tu zacząć. Może budyń? Krokieciki? Paszteciki? Jak zwykle wybór był dość ogromy. Postawiłam jednak na delikatnych smakach i wybrałam naleśniki. Idealne danie na poprawę nastroju. Tym razem chciałam skończyć jak najszybciej. Nie chciałam aktualnie być  w niczyim towarzystwie. Więc gdy zjadłam ulotniłam się z Wielkiej Sali kierując się do biblioteki by dokończyć prace domowe.
~*~*~
            Czas, jaki udało mi się spędzić w bibliotece był dla mnie ochłodą. Tylko w tej chwili mogłam się odprężyć. Czego przez ostatnie dni nie wychodziło mi za bardzo. Masowałam delikatnie kark śledząc tekst wzrokiem delikatnie dotykając pożółkniętych stron jednej z księgi. Na wolnej stronie notowałam potrzebne informacje o mężczyźnie imieniem Merlin. Czarodzieju średniowiecza. Jedyna praca domowa, jaka zaprząta mi jeszcze głowę. Jedyna jaka pozostała bym mogła w końcu odpocząć.
            Pani bibliotekarka spoglądała od czasu do czasu w moim kierunku. Nie przejmowałam się tym. Wetknęłam nos w księgę zaczytana w lekturze.
            - Powinnaś należeć do mojego domu.- Odezwała się Liz. Podniosłam wzrok uśmiechając się na widok znajomej. Usiadła kładąc swoje księgi.
            - Mam nadzieję, że nie będę ci przeszkadzać.- Odezwała się po krótkiej ciszy.
            - Oczywiście, że nie. – Odpowiedziałam jej wracając do pisania. Przez chwilę czułam na sobie czyjeś spojrzenie. Gdy odwróciłam się spoglądając na drzwi nie dostrzegłam niczego. Wzruszyłam jedynie ramionami.
            - Pasuje mi dom w jakim jestem.- Powiedziałam nie spuszczając spojrzenia z drzwi. Czekając aż podglądać się ujawni. Lecz znikł tak szybko jak się pojawił.
            - Coś nie tak?- Usłyszałam zmartwiony głos rudej towarzyszki. Przeniosłam wzrok na księgę jaka leżała naprzeciwko mnie.
            - To nic takiego. Nie wyspałam się za bardzo. – Zaśmiałam się delikatnie drapiąc się po głowie. Czułam się dość nie pewnie w tej chwili.
            - Wiesz zawsze możesz mi powiedzieć.
            - Dziękuje, ale poradę sobie z tym sama.– Zaśmiałam się cicho widząc karcące spojrzenia bibliotekarki. Zamilkłam. Starając się skupić na zadaniu.
            Po kilkunastu minutach zamknęłam księgę i odłożyłam ją na miejsce po czym spakowałam swoje rzeczy spoglądając na towarzyszkę. Pomachałam jej jedynie na pożegnanie i zaczęłam wracać się do swojego dormitorium. Mijając grupkę ludzi, którzy szeptali coś między sobą.
            Owe uczucie, które towarzyszyło mi dziś cały dzień nasiliło się jeszcze bardziej. Przetarłam delikatnie kark czując powoli ogarniającą presję. Nie Wiedziałam co się dzieje. Za każdym razem, gdy się odwracałam sądząc, że ktoś zakrada się za moimi plecami okazywało się, że to była pomyłka.
Przez ostatni kawałek biegłam wpadając przez dziurę wywracając się po drodze. Zignorowałam wybuch śmiechu niektórych gryfonów. Mijając zdziwione spojrzenia Neville jak i Hermiony. Mimo że coś mówili nie odpowiedziałam znikłam jedynie za ścianą dormitorium dziewczyn. Rzucając się na swoje łóżko nakładając na głowę poduszkę.
            - Wariuje. – Wyszeptałam patrząc na okno przymykając zmęczone oczy.
~*~*~
                        Lek. Uczucie jakie ogarnęło moje serce. Czułam na sobie czyjeś spojrzenie. Odwróciłam się rozglądając się w otaczającą mnie ciemność. Otaczające mnie drzewa zdawały się żyć. Pod stopami czułam lodowatą ziemię, ostre krawędzie kamieni czy wystające korzenie, o które co jakiś czas się potykałam. Nie wiedząc czemu zaczęłam biec. Uciekać. Ale przed czym tak naprawdę uciekałam.
            Naomi
            Ten cichy lodowaty głos ponownie wypowiedział moje imię w mojej głowie. Złapałam się za nią przyspieszając. Chciałam by ucichł.
            Biegłam nie przerwanie do czasu gdy się nie wywróciłam czując potworny ból w kostce jak i w nadgarstku. Podniosłam wzrok spoglądając na czerwoną maź przysłaniającą moją skórę.
            Naomi.
            Po raz kolejny ten głos. Skuliłam się na ziemi skąd wziął się ten rozwijający ból. Dlaczego? Po moich policzkach ciekły łzy gdy starałam się podnieść. Musiałam uciekać. Musiałam. Wstałam na drżące nogach rozglądając się wokół siebie.
            -Las…- Wyszeptałam sama do siebie czując ogarniający mnie chłód. Przed moimi oczami przebiegła piękne białe stworzenie. Pobiegłam w jego kierunku słysząc w głowie warkot. Zignorowałam to. Zatrzymałam się dopiero na łące spoglądając na rannego jednorożca podeszłam do niego widząc strach w oczach stworzenie. Bacznie mi się przyglądał. Kucnęłam wyciągając rękę zerwałam rękaw swojej płaszczu starając się opatrzeć ranę stwarzania. Zamarłam spoglądając przez ramię na zakapturzoną postać. Wyciągnęłam różdżkę  w kierunku postaci spoglądając przez ramię na ranne zwierzę.
            - Uciekaj.- Wyszeptałam spoglądając jak piękne stworzenie znika w za drzewami. Moje ciało ponownie uderzył intensywny ból. Upadłam na ziemię starając nie krzyczeć z bólu.
            Dosyć.
Lodowaty głos ponownie odezwał się w mojej głowie. Na tyle złowrogo, że owa ciemna postać zadrżała po czym zniknęła pozostawiając mnie samą. Leżałam z zamkniętymi oczami na zimnej twardej ziemi. Straciłam przytomność.
            Otworzyłam oczy spoglądając na Inoe siedzącą na skraju mojego łóżka. W dziobie trzymała list. Rozpoznałam charakter pisma Lucjusza.
            - Znów głupi sen.- Powiedziałam podpierając się tak by sięgnąć po list. Syknęłam z bólu spoglądając na zakrwawiony nadgarstek. Zamarłam podnosząc wzrok na okno, aby spojrzeć na swoje odbicie.
Moje włosy były w nieładzie. Gdzie nie gdzie można było dostrzec gałęzie jak i liście. Twarz miałam brudną ziemią jak i płaszcz, który zresztą miał rozerwany rękaw. Siedziałam przez dłuższą chwilę w milczeniu nie wiedząc co mam robić. Czułam się jeszcze bardziej zagubiona. Udałam się do łazienki czując potworny ból w stopach. Zanurzyłam się w wodzie zasłaniając twarz.
            - Co się ze mną dzieje?- Powiedziałam patrząc z przerażeniem na swoje odbicie pozwalając łzom, aby ciekły mi po policzkach. Drżałam na całym ciele.  
            - Nie wiem już, co mam robić?- Wyszeptałam ponownie spoglądając na puste mury.
            - Mamo. Proszę co się ze mną dzieje?- Zapłakałam nie oczekując żadnej odpowiedzi. Nie wiedziałam nawet co miałabym zrobić.

- Przecież to mi się tylko śniło. Ale jak to tylko sen to dlaczego jestem ranna tak jak we śnie. Co się dzieje? Dlaczego?- Nie potrafiłam się uspokoić. Więc siedziałam w wodzie skulona opierając głowę o kolana.