niedziela, 12 marca 2017

One-Shot 01: W prostych gestach kryją się odpowiedzi na skomplikowane pytania.


Witam was wszystkich.W planach miałam dodać osmy rozdział lecz z powodów technicznych nie został on jeszcze ukończony więc postanowiłam was zaprosić na mojego pierwszego One-shota. Mam nadzieje że spodoba się wam on. 
Lili/ Arisu

~*~*~
W życiu jest wiele chwil, o jakich nie chcielibyśmy pamiętać. Wspomnień jakie dodają nadziei, gdy brakuje sił aby walczyć. Decyzji często podejmowany nie przemyślanie sądząc, że to jest jedyne rozwiązanie. Smutku po straconych szansach jakie życie dało. Szczęścia po spędzonych chwilach z ważnymi osobami. Bólu, jaki odcisnął bolesne piętno na sercu po straconym szczęściu.
            Siedziałam w starym podziurawionym fotelu, z którego gdzie nie gdzie wychodziła wata. Zdążył już prześmierdnąć wilgocią, a sprężyny boleśnie wbijały się w moje ciało.  Przede mną znajdował się mały stolik na którym były kartki jak i farbki. Z kominka buchał przyjemny ciepły płomyczek tańcząc rozradowany. Wywołując chwilę odprężenia zmęczonym mięśniom.  Oddychałam spokojnie podnosząc wzrok na okno za którym panowała ciemność. W oddali można było usłyszeć cichy dźwięk dzwonu kościelnego sygnalizującego dwie pory. Aktualnie Informował, że wybiła właśnie północ. Na ścianach gdzie nie gdzie można było dostrzec stare obrazy przysłonięte starym płótnem. W rogu znajdowała się pajęczyna, w którą wpadł błękitny motylek bezskutecznie walcząc by wyswobodzić się z pułapki. Zbliżającego się czarnego pająka zawabionego po przez drganiem nici. Meble pokrywały kłęby kurzu, którego nikt od bardzo dawna nie ścierał. Podłoga owego pomieszczenia była drewniana, która gdzie nie gdzie potwornie skrzypiała.
            O tej porze zawsze wracałam wspomnieniami do chwil gdzie życie wydawało się proste. Gdzie nigdy nie przyszło do głowy, że może się wydarzyć coś co sprawi, że twoje marzenia ulegną zniszczeniu. Chwil beztroskich. Bez zmartwień. Za czasów szkoły problemy jakie można by spotkać to głównie, aby przejść do następnej klasy. To co pomyślą inni. Chwile spędzone w Hogwardzie były moją oazą. Wspomnienia związane z tamtym miejscem jak i przyjaciółmi, których tam poznałam dodawały odrobinę radości.
Wspomnienie szczerego uśmiechu Lily. Jej wspaniałemu podejściu do wielu spraw. Przy niej każde problemy zdawały się błache. Jej punkt widzenia na wiele spraw często zaskakiwały. Jej otwarty umysł. I przede wszystkim dobre serce. Wiara jaką zawsze mnie obdarzała. Przyjaźń jaką mnie obdarzyła okazała się darem. Wiele chwil tych dobrych jak i złych. Czas spędzony na lodach często uważane za banalne wspomnienie. Dla mnie znaczyło bardzo wiele. Ratunkiem i chwilą wytchnienia. Nikt nie znał mnie tak jak Lily. Znała moje zalety jak i wady a mimo to nie odwróciła się ode mnie. Mogłam z nią porozmawiać na wiele spraw. Wspólne kłopoty w jakie się pakowałyśmy i o dziwo udawało się nam z tego wychodzić w całości. Ucieczkach przed Itanem. Te wszystkie wspomnienia wywoływały ciepłe uczucie na sercu.
            Każdy stara się zachować w pamięci tylko dobre chwile, lecz to nie jest możliwe. Nie da się odczuwać szczęście nie znając cierpienia.  W tych momentach zawsze nachodziło mnie pytanie.
Co by było gdybym postąpiła inaczej?
Przygryzłam delikatnie wargę czując metaliczny posmak. Mój oddech przyśpieszył a spojrzenie utkwiło w kominku w którym powoli wydąsał ogień. Wstawałam podchodząc do wiaderka gdzie znajdowały się kawałki drewna. Powoli zaczęłam podrzucać, aby ogień nie zgasł.
            Jak by wyglądało moje życie gdybym w tedy postąpiła inaczej?
Wypuściłam ciężko powietrze kierując się z powrotem do fotela. Siadając w nim delikatnie przysłoniłam oczy.
~*~*~*~
            Poderwałam się słysząc donośny huk dochodzący za uchylonych drzwi. Poderwałam się, aby jak najszybciej znaleźć się w owym pomieszczeniu. Serce zatrzymało się wyczekując potwornego bólu. Umysł tworzący przeróżne scenariusze. Otworzyłam drzwi jednym zwinnym ruchem wodząc wzrokiem po całym pomieszczeniu. W drżącej ręce trzymałam różdżkę w gotowości. Moje spojrzenie zatrzymało się na kartonie, który dziwnie się poruszał. Pod nim widać było drobne nóżki w białych dziurawych rajtuzach. Czarne lakierki. Podeszłam z uśmiechem na twarzy delikatnie łapiąc za karton by po chwili podnieść go.
            - Mogę wiedzieć co kombinujesz Nao?- Powiedziałam spoglądając na trzy letnią dziewczynkę, która podniosła twarzyczkę spoglądając na mnie błękitnym spojrzeniem. W jej oczach stopniowo pojawiały się emocje. Radość, Zdziwienie, Strach, Smutek. Delikatnie dotknęłam policzka po którym zaczęły spływać łzy. Mała przygryzła wargę walcząc z chęcią płaczu. Ale po chwili rozniósł się głośny szloch. Jej drobne rączki oplotły mnie chowając się w ramionach.
            - Ci…- Wyszeptałam jej na ucho starając się uspokoić. Uśmiechnełam się ciepło gdy udało mi się tego dokonać.
            - Zdradzisz mi teraz, dlaczego miałaś karton na głowie?- Zapytałam wstając i siadając na łóżku. Delikatnie wzięłam dziewczynkę na ręce by posadzić ją sobie na kolana.
            - Chciałam zobaczyć co to.- Powiedziała pokazując rączką na podłużne pudełko na szafie. Spojrzałam się na nią po czym podeszłam do szafy sięgając ową rzecz przecierając ją delikatnie.
            - To są puzzle. – Odpowiedziałam widząc rysunek.
            - Co to są puzzle?- Zapytała się Naomi przekręcając delikatnie główkę w bok a jej czarne włosy przysłoniły jej twarz. Podeszła do mnie stając na paluszkach by dostrzec coś więcej.  Kucnęłam na ziemi układając pudełko na niej pokazując na obrazek.
            - Co to są puzzle? To części potrzebne do utworzenia obrazka.- Odpowiedziałam otwierając pudełko i biorąc kilka do ręki pokazując je.
            - Z nich tworzymy obrazek, który znajduje się na opakowaniu.- Dodałam widząc zainteresowanie dziewczynki.
            - Mamo możemy je ułożyć. Proszę.- Powiedziała patrząc na mnie z rumieńcami na twarzy. Delikatnie kiwnęłam głową. Miałyśmy odrobinę czasu za nim ponownie ruszymy.
            - Dobrze, ale tylko raz. – Odpowiedziałam pomagając jej układać puzzle. Stopniowo coraz więcej ich było ukazując blond włosa dziewczynę w błękitnej sukni. Zbiegającej ze schodów.
            - Mamo, dlaczego ta pani ucieka?- Zapytała się Nao spoglądając na obrazek. Spojrzałam się delikatnie odgarniając włosy. Hm… Co by tu powiedzieć.
            - Wiesz. Pewnie się śpieszyła do domu.- Odpowiedziałam na pytanie córeczki, która wciąż spoglądała na obrazek.
            - Mamo, dlaczego ta pani nie ma bucika? – Kolejne pytanie trzylatki.
            - Gdzie?- Zdziwiłam się widząc po chwili jak Nao pokazuje paluszkiem na bosą nogę dziewczyny.
            - Wiesz musiała go zgubić o widzisz tu się znajduje.- Powiedziałam pokazując na jeden ze schodków.  
            - Dobrze pora się zbierać Nao. Co byś chciała zjeść?- Zapytałam się widząc jak mała zaczęła pakować puzzle do pudełeczka.
            - Naleśnika!- Zawołała radośnie biorąc pudełko w ręce.
            - Mamo mogę je później poukładać?- Zapytała się po chwili. Spojrzałam się na nią i delikatnie objęłam.
            - Tak możesz. Schowam ci je do plecaka.- Powiedziałam piorąc pudełko a Nao pobiegła pośpiesznie w kierunku kuchni. Zaśmiałam się pod nosem idąc za nią. Wzięłam plecaczek i włożyłam do środka puzzle po czym podeszłam do szafki i zaczęłam przyrządzać ciasto na naleśniki. Nao uważnie się przyglądała stojąc na krzesełku.
            - Mamo, dlaczego mój brzuszek warczy?- Zapytała, gdy doszedł do nas odgłos burczenia. Spojrzałam się na jej czubek głowy uśmiechając się szeroko.
            - Hm… Dlaczego? Ponieważ jest głodny.- Powiedziałam patrząc na nią. Najwyraźniej niezadowoloną z odpowiedzi. Jej czółko delikatnie się marszczyło. Ale nie odezwała się więcej. Nabrała powietrza uśmiechając się rozradowana jej policzki poczerwieniały. Nałożyłam jej naleśnika, którego z radością jadła machając delikatnie nóżkami w powietrzu. Powoli jadłam obserwując córeczkę.
            Nao była trzyletnią już dziewczynką o kruczoczarnych włosach i niespotykanie błękitnych oczach. Mimo że policzki miała krągłe nie była dzieckiem grubiutkim. Była o dziwo drobna, delikatna. Zdawała się być jak porcelanowa laleczka. Na sobie miała błękitną sukieneczkę do kolan na ramiączkach jak i biały sweterek zapięty na jeden guzik. Włosy obwiązane kokardką, aby nie spadały jej na twarzyczkę. Gdy zjadła siedziała przez chwilę spoglądając się na pusty talerz. Wstałam i pozbierałam nasze rzeczy przygotowując się do podróży.
            - Nao pora na nas. – Powiedziałam wyciągając rączkę w kierunku córeczki. Gdy poczułam jak ją chwyta zaczęłam iść co jakiś czas spoglądając na milczącą córeczkę. Opuściliśmy dom w jakim się ukrywałyśmy idąc uliczką w kierunku głównej trasy na której widać było pędzące auta.
            - Coś się stało?- Zapytałam uśmiechając się do córeczki, która spoglądała na grupkę dzieci bawiących się na jednym z podwórek.
            - Dlaczego tak wiele chodzimy?- Zapytała spoglądając na mnie.
            - Wiesz? Po prostu szukam odpowiedniego miejsca na dom. – Odpowiedziałam biorąc córeczkę na ręce. Delikatnie złożyłam na jej czółku pocałunek.
            - Co to jest dom?- Zadała kolejne pytanie sprawiając, że zamilkłam. Musiałam się zastanowić na odpowiedzią. Wyciągnęłam różdżkę by po chwili ją podnieść. Przed nami pojawił się wściekle fioletowy trzy piętrowy autobus z którego wyszedł mężczyzna w podeszłym wieku.
            - Witam was w błędnym rycerzu. Transportu dla zaginionych czarodziei i czarownic. Ja jestem Ed Morton. – Powiedział mężczyzna pokazując byśmy weszły. Weszłam spoglądając na rzędy siedzeń.
            - Dokąd się wybieramy?- Zapytał biorąc w ręce kasę, aby nabić cenę za bilety.
            - Dolina Godycka.- Odpowiedziałam wyciągając z kieszeni dwadzieścia srebrnych monet po czym podałam je starcowi i zajęłam miejsce wciąż zastanawiając się nad pytaniem córki.
            - Wiesz Nao. Dom to takie miejsce gdzie można wrócić. –Powiedziałam patrząc na córeczkę, która z przejęciem spoglądała na widoki za pędzącym autobusem. W jej odbiciu mogłam dostrzec iskierki pojawiające się w jej oczach. Delikatnie przykładała rączki do szyby.
            Podróż, mimo że była dość krótka dla mnie się dłużyła. To pierwszy raz od wielu lat gdy postanowiłam się tam pojawić. W końcu udało mi się wybaczyć i odważyć tu przybyć. Objęłam córeczkę delikatnie całując ją w czubek czoła. Przymknęłam oczy obejmując ją do siebie. Przez chwilę Nao starała się uwolnić, lecz przestała delikatnie gładząc moją dłoń. Wierciła się przez długi okres czasu by przestać. Zerknęłam na śpiącą dziewczynkę wychodząc z autobusu.
            Nao przepraszam…
Pomyślałam bezradnie tuląc córeczkę w swoje ramiona. Oddychając ciężko. Walczyłam z bólem, który ogarnął moje serce.
            Za ból i cierpienie. Nie powinnaś tego przeżywać. Przepraszam, że masz tak beznadziejną matkę.
Szłam ulicami omijając spacerowiczów. Wyglądali jakby byli w transie. Szare postacie robiące wciąż to samo. Nie świadome tego jak wiele mają.
            Przepraszam, że nie potrafię ciebie ochronić.
Po moich policzkach spływały łzy zatrzymując się przed pustym polem. Powoli do niego weszłam z zamkniętymi oczami. Gdy je otworzyłam spoglądałam na ruiny domu delikatnie dotknęłam zniszczonego napisu:
James i Lily Potterowie.
Moja ręka zatrzymała się na literach tworzących słowo Lily. Powoli otworzyłam drzwi wchodząc do opustoszałego, mrocznego korytarza. Mimo że nic się nie zmieniło można było wyczuć wiele emocji. Najbardziej ból. Podeszłam do schodów spoglądając na zniszczoną barierkę jak i potłuczone szkło. Powoli kierowałam się na piętro wchodząc do pokoju gdzie przeważał błękit. Rozwalony miś leżał na ziemi. Połamany stół. Wiele rozwalonych rzeczy a pod ścianą znajdowało się dziecięce łóżeczko.
- Nie sądziłem, że cię tu spotkam Elisa.- Rozniósł się męski głos. Zamarłam obejmując córeczkę w ramionach powoli odwracając się w kierunku mężczyzny stojącego w rogu. Jego włosy w kolorze smoły sięgały mu do ramion.
            -Mogę powiedzieć to samo Sewerusie.- Odezwałam się doskonale znając owego nieznajomego. Spojrzałam się na łóżeczko delikatnie całując córeczkę, która spała przekręcając główkę w bok a jej rączka zsunęła się po moim ramieniu zwisając bezwładnie.
            - Musiałam tu przyjść. To już dwa lata. – Powiedziałam powoli odwracając się, aby wyjść.
            - Jak długo zamierzasz uciekać?- Zapytał się mężczyzna spoglądając na mnie przez ramię. Obejmowałam mocno dziecko delikatnie drżąc.
            - Tyle ile trzeba. – Powiedziałam zerkając przez ramię na mężczyznę, który wyciągnął rękę z kluczykiem.
            - Co to?- Zdziwiłam się.
            - Nie możesz wiecznie uciekać. Gdzieś musicie z Naomi zamieszkać. – Odezwał się mężczyzna. Spojrzałam się zdziwiona biorąc klucze w dłoń.
            - Nie mogę tego przyjąć Sewerusie. – Podniosłam delikatnie głos starając się zagrzmieć groźno na co tylko się zaśmiał.
            - Nigdy ci to nie wychodziło Eliso. I znasz mnie. Nie masz wyboru. – Powiedział nikle się uśmiechając i zaczął kierować się do wyjścia.  Zaczęłam iść za Sewerusem w milczeniu tuląc się do niej.
            - W końcu zrozumiałam jej zachowanie. To boli. Na jej miejscu zrobiłabym to samo. Jeśli tylko uratowałoby to Naomi. Gdybym mogła ją ochronić. – Mówiłam to szlochając. Delikatnie zasłaniając twarz wolną ręką. Starałam się powstrzymać łzy.
            -, Dlaczego to musiało się tak zakończyć? To nie sprawiedliwe. – Drżałam delikatnie idąc koło niego.
            - Tak bardzo za nią tęsknię. Chciałabym jeszcze raz zobaczyć jej uśmiech, móc z nią porozmawiać. Spędzić z nią dzień. – Mówiłam nie oczekując, że odpowie. Zamarłam czując ciepłą delikatną dłoń na swoim policzku.
            - Mamo? Dlaczego płaczesz?- Zapytała się Nao zwracając uwagę naszego cichego towarzysza. Delikatnie wymusiłam uśmiech spoglądając na córeczkę. Zmarszczyła delikatnie nosek wyczuwając, że nie mówię jej prawdy.
            - Dlaczego jesteś smutna?- Odezwała się po chwili patrząc na mnie.
            - Jestem smutna bo tęsknię za bliską osobą.- Powiedziałam spoglądając na córeczkę, która zerkała na Sewerusa przekręcając delikatnie głowę w bok. Widać było, że się zawstydziła, bo schowała twarz w moich ramionach. Zaśmiałam się patrząc na speszoną córeczkę.
            - Nao nie masz się czego bać nic nam nie grozi. Opowiadałam ci o tym panu. – Powiedziałam gładząc córeczkę po główce. Oddychałam szybciej wchodząc na cmentarz kierując się za nim do czasu gdy nie zatrzymał się naprzeciwko jednemu z nagrobków. Wyciągną rękę i wyczarował białe lilie delikatnie kładąc je na zimnym nagrobku. Spojrzałam się na nagrobek Lily delikatnie wycierając łzy z policzków na tyle szybko by nie zobaczyła tego Nao.
            - Mamo co to?
            - Cmentarz?
            - Co to jest cmentarz?
            - To miejsce gdzie mieszkają osoby, które odeszły.- Powiedziałam przygryzając delikatnie wargę spoglądając na córeczkę, która podeszła do nagrobka.
            - Jak mamy odwiedzić Lily?- Powiedziała dziewczynka szukając drzwi, aby zapukać do środka. Do moich oczu napłynęły łzy.
- Chciałabym jej coś dać. – Powiedziała dziewczynka wyciągając z kieszeni kulę z delfinkiem. Gdy się nią potrząsało brokat unosił się w wodzie.
            - Co to takiego?- Zdziwiłam się spoglądając na córeczkę.
            - Prezent. Chciałam ją o coś poprosić- Powiedziała Nao spoglądając na kulę.
            - Poprosić? O co? – Zdziwiłam się zerkając na Sewerusa, który nie opuszczał spojrzenia z Nao.
            - By wróciła. W tedy mamy oczy nie pociłyby się już tak często jak teraz. A w tedy znów miałabyś śliczny uśmiech jak na tym zdjęciu z tą panią. – Powiedziała Nao spoglądając na mnie z łzami w oczach. Przygryzła wargę w specyficzny sposób sygnalizujący, że walczy by się nie rozpłakać. Jedyną rzeczą jaką mogłam teraz zrobić to podejść do niej i wtulając ja w siebie.
            - Mogłabym się z nią zamienić. Ja bym zamieszkała tu a ona by została z mamą.- Powiedziała Nao. Objęłam ją bardziej.
            - Nie możesz tego zrobić. – Powiedziałam przygryzając wargę. Delikatnie zadrżałam łapiąc córeczkę za policzki.
            -, Dlaczego? Nie była by mama smutna.- Powiedziała nie rozumiejąc jeszcze zbyt wiele. I ta nie wiedza była błogosławieństwami.
            - To prawda jest mi smutno, że nie ma Lily. Ale gdyby nie było ciebie cierpiałabym bardziej. Było by mi znacznie smucić niż teraz. Więc proszę nie mów już tak więcej. – Powiedziałam patrząc w oczy córeczki, która opuściła spojrzenie na ziemię.
            - Nie była dla ciebie ważna?- Zapytała się patrząc na mnie. Sewerus spoglądał z otwartą delikatnie buzią. Nie tylko mnie zdziwiło to. Nie spodziewałam się, że może tak wiele rozumieć. W końcu ma tylko trzy lata.
            - Tak to prawda była dla mnie ważna, lecz ty jesteś moim życiem. Jeśli stracę ciebie nie chciałabym dłużej tu być. Ten ból… Nao dla mnie jesteś moim szczęściem. Więc proszę nie smuć się już. – Powiedziałam biorąc córeczkę na ręce i zaczęłam powoli iść by opuścić cmentarz. Spojrzałam się jedynie na owy prezent opuszczając spojrzenie.
            Nie możesz wiecznie uciekać.
Rozniósł się w mojej głowie głos Sewerusa spoglądając na Nao odgarnęłam delikatnie jej włosy.
            -Sewerusie zabierzesz nas tam.- Powiedziałam spoglądając na klucze w swojej dłoni. On natomiast kiwnął delikatnie głową kładąc na moim ramieniu dłoń by po chwili teleportować się na podwórko domku jednorodzinnego otoczonego żywopłotem. Rozejrzałam się uśmiechając się delikatnie i zaczęłam iść w kierunku drzwi po czym postawiłam zdziwioną córeczkę na ziemię.
            - Nao to będzie nasz dom. Nie martw się już nigdzie nie będziemy szli. –Powiedziałam widząc uradowaną twarz córeczki. Oparłam się o ścianę czując na sobie spojrzenie Sewerusa. Cieszyłam się, że nie zadawał pytań. Do nasz dochodziły radosny śmiech dziewczynki. Mogłam dostrzec jak wyciąga z koszyka kilka zabawek by po chwili pochłonąć się w zabawie.
            - Napijesz się czegoś?- Zapytałam się kierując się do kuchni. Wyciągnęłam dwa kubki oczywiście nim je znalazłam trochę minęło.
            - Tak sok dyniowy.- Odpowiedział kierując się do salonu gdzie bawiła się Naomi.
            Spojrzałam się na mandarynkę powoli obierając ją by mogła ją zjeść. Wzięłam tacę na której położyłam talerzyk z owocem jak i kubki z napojem po czym skierowałam się do salonu spoglądając na Nao, która stała przy stoliku spoglądając na Sewerusa.
            - Zna pan może mojego tatę?- Zapytała Nao nie spuszczając z niego wzroku.
            - Tak. Znam.- Powiedział Sewerus spoglądając na Nao milcząc. Oparłam się o ścianę przygryzając wargę. Moje ręce drżały zacisnęłam dłonie na tacy.
            - Jaki on był? – Zapytała spoglądając na niego
            - Powinnaś o to zapytać raczej mamę.- Powiedział spoglądając na drzwi. Nao stanęła nie pewnie po czym jednak usiadła.
            - Nie chcę by mama się smuciła. – Powiedziała po chwili. – Powiedziała mi, że był potężnym czarodziejem i opowie mi jak podrosnę. Ale ja już jestem duża. – Powiedziała Nao nabierając powietrze.
- Czy to dobrze, że się urodziłam?- Zamarłam słysząc pytanie córeczki a na tace kapały łzy. Jaką musiałam być matką skoro moje trzy letnie dziecko to powiedziało? Spojrzałam się na Sewerusa, który wstał i podszedł do niej by po chwili kucnął.
- Naomi.- Odezwał się spokojnie i delikatnie. Na jego twarzy zagościł delikatny uśmiech.  
- Skąd pan zna moje imię?- Zapytał się spoglądając w oczy mężczyzny.
- Znam je. I wiesz to dobrze, że się urodziłaś. Nigdy w to nie wątp. Dobrze. –Powiedziała
Delikatnie odgarniając włosy z jej twarzy.
- Skąd pan to wie?
- Ponieważ znam twoją mamę dość długo. Wiem, jaką jest osobą. I wiem jak bardzo była szczęśliwa, gdy pojawiłaś się ty. – Powiedział uśmiechając się. Delikatnie czochrał ją po głowie.
- Mogę powiedzieć ci coś w tajemnicy. – Powiedział spoglądając na dziewczynkę po czym coś wyszeptał jej na ucho a dziewczynka kiwała delikatnie głową. Jej buźka powoli się otworzyła spoglądając na Sewerusa i uśmiechnęła się kiwając twierdząco głową. Ciekawiło mnie to co powiedział.
- A wracając do pytania o twoim ojcu. Posłuchaj się mamy. – Powiedział spoglądając na mnie. Wziął kubek i napił się.
- Czasem są sprawy o których lepiej nie wiedzieć za wcześnie. –Powiedział po czym wyszedł. Skierowałam się za nim opierając się o ścianę.
- Elisa.
- To moja córka. Chcę by miała inne życie niż ja. Chcę ją przed tym wszystkim ochronić. Wiem, że nas szukają Sewerusie. Dziękuję ci za wszystko. – Powiedziałam spoglądając na bawiącą się Nao. Przygryzłam wargę.
- Planuje jej wszystko wyjaśnić we właściwym czasie. Ona ma tylko trzy lata. –Powiedziałam widząc jak odchodzi.
- Powinnaś to zauważyć. – Powiedział spoglądając na mnie. Delikatnie złapał swoje przed ramie wspominając coś.
- Nie potrafię zrozumieć jak mogłaś tak wiele poświęcić dla przyjaciół, którzy cię zdradzili, poniżali…- Urwał widząc łzy po moich policzkach.
- Sewerusie sama się nad tym zastanawiam. I wiesz co. Niczego nie żałuje. Dziś to zrozumiałam.
-Co takiego?
- Gdybym miała szansę zadecydować inaczej. Nie zmieniłabym niczego. To przez te decyzje mam teraz największy skarb i moje szczęście. Nie mogłabym przekreślić jej życia. – Powiedziałam wchodząc do domu po czym udałam się do Naomi, aby położyć ją spać.
- Kocham cię mamo.- Powiedziała dziewczynka uśmiechając się do mnie. Pogładziłam ją po policzku.
- Ja ciebie też kocham córeczko. – Powiedziałam spoglądając na śpiącą już dziewczynkę zmęczoną tymi wszystkimi wrażeniami.  
- Kocham cię z całego serca. Jestem szczęśliwa, że tu jesteś.- Przykryłam ją by położyć się koło niej.