Życzę miłego czytania
*****************************************
Zaledwie
kilka godzin później byłam już na nogach. Pełna entuzjazmu, energii czy
wspaniałego nastroju. Którego nic i nikt nie był w stanie popsuć. Nie mogłam
się doczekać pierwszych zajęć. Tego, że udam się zwiedzić szkołę. Zobaczyć
gdzie co się znajduje. I nie tylko w locie do dormitorium by położyć się
wcześnie spać. Tylko na spokojnie. Wiedziałam, że nie spałam za długo, lecz
adrenalina jaka wciąż pływała w mojej krwi sprawiała cuda.
Łazienka w
której się znajdowałam była dość duża. Kamienne posadzki dodawały jej jedynie
uroku. Na środku znajdowała się łaźnia w której można było się wykąpać. Pod
ścianą znajdowało się drewniane krzesełko. Podeszłam do niego i zdjęłam piżamę
oraz położyłam świeże ubranie jak i szatę. Już pierwszej nocy zauważyłam, że
moje wczorajsze ciuchy znikły w niewyjaśniony sposób z pokoju. Powolnym krokiem szłam w kierunku łaźni
czując pod stopami kamienie. Były gładkie, miłe, nie miały ostrych
krawędzi. Weszłam po schodkach do niej opierając się o jej ścianę siadając
spokojnie. Przyjemnie ciepła woda otuliła moje ciało sprawiając przyjemnie
dreszcze rozchodzące się po nim. Na wodzie można było dostrzec pianę. Na pozór
mogła wygląda na normalną pianę jednak pod wpływem dotyku zmieniała barwę,
mieniąc się przepięknymi kolorami. Migocząc w mojej dłoni tworząc piękną paletę
barw. Od czasu do czasu tworzyły banki mydlane powoli unosząc się w powietrzu
podskakując spokojnie. Jednak po chwili stwierdziłam że lepiej będzie jak
zacznę się już przygotowywać. Umyłam ciało żelem o zapachu migdałowym. Produkt
mugoli Oczywiście przemycony do domu Malfoyów w tajemnicy. Pamiętałam je za
czasów swojego dzieciństwa. Gdy żyła jeszcze mama… Kiedy wszystko było
całkowicie inne, proste, wspaniałe.
Wstałam
powolnym ruchem owijając się ręcznikiem.
Ubrałam na nogi czarne skarpetki. Niebieskie dżinsy tym razem, oraz białą
koszulę. Pod szyją zawiązałam żółto czerwony krawat spoglądając w odbicie
lustrzane z uśmiechem na twarzy. Rozczesałam włosy wiążąc je w staranną kitkę.
Mimo tego grzywka spokojnie opadała na moją twarz. Delikatnie odgarnęłam ją za
ucho. Po czym wzięłam w dłonie czarną szatę i wciągnęłam ją na ramiona
zapinając kilka guzików po czym wyszłam kierując się do pokoju wspólnego.
Nikogo
jeszcze nie minęłam po drodze. Czy to możliwe że jeszcze nikt nie wstał?
Zeszłam po schodach siadając przy kominku spoglądając na płomienie. Zamyślając
się.
Dobrze
udało mi się poznać kilka miłych osób. Neville… Hermiona… Fred… George czy Ezra.
Wszystkie te osoby zdawały się być miłe, sympatyczne, a nawet pomocne. Cieszyłam
się z tego powodu. Mimo tego czułam dziwną obawę w sercu. Niepokój ,który
zrodził się w moim sercu zdawał się nie dawać za wygraną. Zamknęłam oczy
masując sobie czoło.
- Aby spać miałaś
czas wieczorem.- Usłyszałam znajomy głos za sobą. Spojrzałam się na któregoś z
bliźniaków. Nie zauważyłam kiedy pojawili się obok mnie.
- Od jak dawna tu jesteście?
- Od jakiegoś czasu.- Odpowiedział z uśmiechem Fred
opierając się o brata. Uśmiechali się spokojnie przez chwilę milcząc.
- Widać, że gotowa do przyswajania formułek.- Powiedział
George delikatnie pstrykając mnie w czoło. Zaśmiałam się spoglądając na niego.
- Można tak powiedzieć. Ale prędzej po prostu nie byłam w
stanie spać. Adrenalina wiecie. Te emocje. Czułam się wypoczęta.- Powiedziałam
delikatnie drapiąc się po policzku spoglądając na braci.
- To zrozumiałe też tak mieliśmy za pierwszym razem. W
prawdzie mówiąc nasz pokój nie miał czasu na spanie. Byliśmy zbyt podnieceni by
zmrużyć oczy. Więc zapoznaliśmy się z lokatorami. – Zaśmiał się George siadając
na fotelu obok mnie spoglądając na moje zamyślone spojrzenie.
- Coś nie tak?
- Nao?
Wpatrywałam
się przez dłuższą chwilę w płomienie tańczące w kominku spokojnie. Delikatnie
się uśmiechnęłam czując przyjemnie ciepło. Otrząsnęłam się dopiero wtedy gdy
zrozumiała ze jeden z braci dźga mnie końcem różdżki między zebra.
- Przepraszam. Coś mówiliście.- Wyszeptałam spoglądając na
bliźniaków w milczeniu widziałam w nich uśmiechy na twarzach.
- Coś się stało?
- Nie. Po prostu zamyśliłam się. – Powiedziałam spoglądając
na Fred’a jak dobrze pamiętam, a może to George. Zaczęłam szukać naszywki na
jego szacie Fred Weslay, a jednak dobrze pamiętałam.
- Rozumiemy.
- Jako starsi znajomi z domu oferujemy ci pomóc w dotarciu
do wielkiej Sali. Co ty na to? Zgadzasz się. Powiedział George kłaniając się.
Zaśmiałam się. Naprawdę byli zabawni.
- A wasi przyjaciele nie będą źli?- Zmarszczyłam delikatnie
czoło nie chciałam być osobą przez którą mieli by się kłócić.
- Lee? Angelina? No coś ty. Zawsze spotykamy się w wielkiej
Sali. – Zaśmiał się Fred klepiąc mnie po ramieniu.
- Dobrze. Skorzystam z pomocy. Wątpię bym pamiętała drogę.-
Powiedziałam przeciągając się w fotelu.
- Ale mamy jeszcze odrobinę czasu do śniadania więc
zostaniemy jeszcze tutaj. Czy zamierzasz sknocić coś już pierwszego dnia?-
Powiedział George śmiejąc się z mojej miny.
- Wiesz wole jak na razie nie pakować się w jakieś
tarapaty.- Powiedziałam pewnym głosem.
- Jak na razie? Czyli masz w planach coś zmajstrować.-
Powiedział zaciekawiony Fred. Pokręciłam przecząco głową.
- Nie. Nic takiego
nie planuje, ale nie mogę powiedzieć że nie będę mieć problemów. Tego nie da
się przewidzieć prawda.- Powiedziałam spoglądając na nich. Bliźniacy wybuchneli
śmiechem z trudem łapiąc powierzę.
Nabrałam powietrza zastanawiając się co zabawnego powiedziałam. Lecz nie
widziałam nic zabawnego. Odwróciłam wzrok. Postanowiłam skorzystać z
towarzystwa starszych znajomych by dowiedzieć się czegoś więcej.
- Fred? Możecie mi powiedzieć coś o nauczycielach?-
Zapytałam widząc jak przestają się śmiać i usiedli poważnie w fotelach.
- Też ciekawy sobie temat znalazłaś na początek.- Powiedział
George.
- Zamiast zapytać się o to jak mija nam czas. O to jak się
czujemy? O drużynie? Wybrałaś temat szkoły.- Powiedział Fred. Spojrzałam się na
ziemię zastanawiając się czy dobrze wybrałam.
Może powinnam zapytać o to Percy’ego?
- Dobrze. Niech ci będzie. Więc może zacznę od Profesor
McGonagal. Jest naszym opiekunem. Wiesz
każdy dom go ma. Akurat ona jest Gryffindoru. Jest też zastępcą dyrektora
zapewne to wiesz po liście, który otrzymałaś zanim tu przybyłaś. Naucza
Transmutacji. Jest wymagająca. Nie ma swoich faworytów. – Powiedział George
spoglądając na brata, który kiwał twierdząco głową. Więc była taka jaką sobie
ją wyobrażałam. Lepiej będzie nie narażać się na jej złość. Uśmiechnęłam się
spokojnie. Przytakując jedynie bliźniakom że rozumiem.
- Co by ci tu powiedzieć o Flidwik’u? Hm…. No dobrze może
tak. Profesor Flidwik jest naprawdę niskim nauczycielem. Aby w ogóle go
zobaczyć na zajęciach stoi na stosie książek. Przedmiot, który naucza? To
zaklęcia. Na pewno ci się spodobają. Całkiem spoko. – Odezwał się tym
razem Fred z uśmiecham na twarzy.
- O reszcie powiemy ci w drodze do Wielkiej Sali pora
wyruszać.- Dodał George czekając na naszą dwójkę. Kiwnęłam twierdząco głową i
podeszłam do nich idąc spokojnym krokiem w jego kierunku poprawiając zadartą
szatę. Wyszłam przez otwór za obrazem. Zaczęłam kierować się tam gdzie
bliźniacy. Przez chwilę milczeli czekając na to, aż dołączę.
- Quirrell… Eh.. To profesor OPMC.- Powiedział Fred.
- Czego?- Zdziwiłam się słysząc ostatnie słowo. Zadarłam
delikatnie brodę spoglądając na nich.
- Obrony Przed Czarną Magią.- Powiedział George nie
spoglądając w moim kierunku.
- Profesor Quirrell boi się wszystkiego. Najbardziej
Uczniów. Straszny z niego Jąkała. – Powiedział George śmiejąc się. Zmarszczyłam
brwi. Nie widziałam tu nic śmiesznego ale wolałam milczeć.
-Naomi, ale musisz się strzec jednego nauczyciela. Pamiętaj
uważać na Profesora Snep’a. – Powiedział poważnym tonem Fred, aż za poważnym
jeśli chodzi o tę dwójkę.
- Snep’a? Dlaczego?
- Jest to nauczyciel eliksirów fakt jest ich mistrzem. Jest
też opiekunem Shlitherin’u. Jest
cholernie wymagający. Zdobyć u niego punkty? Ha… Podchodzi to pod cuda. Uwierz
nam. Faworyzuje swój dom. Nie tak jak McGonagal. Jest wredny, mściwy lepiej
jest nie podpaść mu. Nie ma w tedy zmiłuj się. Zadaje wiele prac domowych. –
Powiedział Fred spoglądając w moje oczy. Przełknęłam głośniej ślinę. Czułam coś
tak, że nie będzie zbyt dobrze.
- Uważaj na jego lekcji. Lepiej nie mówić nie proszonym.-
Dodał George. Pokiwałam głową, że rozumiem o czym mówią. Aż za nad to
rozumiałam. To właśnie jego zajęć obawiałam się najbardziej ze wszystkich. Nie miałam zamiaru się narażać żadnemu
nauczycielowi tylko coś tak czułam, że
to nie będzie takie łatwe.
- Dobra nie psujmy pięknego dnia. – Powiedział spokojnym
głosem Fred. Można było dostrzec jak wymienia nieme spojrzenie z bliźniakiem.
Coś
ukrywają?
Pomyślałam
idąc koło nich. Milczałam jednak. Wolałam się nie odzywać dobrze wiedziałam jak
niektórzy reagują na przerywanie. Uśmiechnęłam się pod nosem spoglądając w
posadzkę.
- Profesor Historii Magii to duch. Jego lekcje są koszmarnie
nudne. Podziwiam tych którzy nie zasną. Mają moje uznanie do końca życia. Sama
się przekonasz. – Powiedział Fred delikatnie się skłaniając na znak swojego
uznania.
- Przecież nie
można.- Powiedziałam ciut oburzona i odwróciłam spojrzenie w bok.
- Oczywiście, ale jego głos jest taki monotonnie usypiający
ze nie każdy daje radę i zasypia. - Powiedział George idąc dalej.
- Profesor Hoch jest nauczycielem latania i sędzią na
meczach. Jest jedną z najlepszych nauczycieli. Łatwo się dogadać z nią.-
powiedział Fred spoglądając na niego.
Nawet nie
zawarzyłam jak dotarliśmy z dormitorium po drzwi Wielkiej Sali. Fred pokazał
bym weszła jako pierwsza więc tak zrobiłam. Na przywitanie dostrzegłam mrożące
krew w żyłach spojrzenie niektórych ślizgonów. Wzruszyłam jedynie ramionami.
Udałam się by zając miejsce spoglądając na Dracona, który skrobał coś
energicznie.
Ciekawe co
tak skrobie?
Pokręciłam
przecząco głową po co się przejmować. Mam ciekawsze zajęcia. Usiadłam
spoglądając na nakryty stół.
Nie minęło
piętnaście minut a wielka sala została zapełniona uczniami. Każdy zajmował
wolne miejsca rozmawiając spokojnie. Koło mnie usiadł Neville zamyślony. To dość
ciekawe zjawisko. Dla niektórych. Nie wiele mogło wiedzieć że on często myślał.
Nie o tym co trzeba lecz myślał.
- Coś się stało?- Zapytałam znajomego widząc jego
zmartwienie.
- Nie to nic takiego. – Odpowiedział spoglądając na Hermionę
uśmiechnęłam się delikatnie. Fred zaczął rozmawiać Lee jak dobrze pamiętałam.
Podobno miał wielką tarantulę planując co z nią zrobić. Podskoczyłam słysząc
odkrząknięcie po czym jak ktoś poklepał mnie po ramieniu. Spojrzałam się na
Profesor McGonagal.
- Dzień Dobry pani Profesor.- Powiedziałam i uśmiechnęłam
się. Poczułam ciekawe spojrzenie Hermiony.
- McGarden plan lekcji oraz mapa szkoły.- Powiedziała spokojnym
głosem. Wzięłam w dłonie rozwijając go. Spojrzałam się wypuszczając powietrze.
Dzisiejszy dzień nie zapowiadał się za dobrze.
- Dobrze pani profesor. Dowiedzenia.- skłoniłam się i
ruszyłam spoglądając na zwoje w swoich dłoniach jeden zawierał plan szkoły.
pewnie po to by wiedzieć w jakich klasach ma się zajęcia. Natomiast kolejny
pergamin zawierał plan zajęci. Zmarszczyłam brwi czytając plan na dzisiejszy
dzień;
Poniedziałek:
Transmutacja.
H.Magi.
H.Magi
Zaklęcia
Czas Wolny.
Zielarstwo.
Obrona przed czarną magią.
OPCM
Eliksiry
Transmutacja.
H.Magi.
H.Magi
Zaklęcia
Czas Wolny.
Zielarstwo.
Obrona przed czarną magią.
OPCM
Eliksiry
Przełknęłam
ślinę i delikatnie się uśmiechnęłam. Ciekawe… Bardzo ciekawe. Spojrzałam się na
uradowaną twarz Hermiony, która energicznie mówiła o nadchodzących zajęciach i
to co może być. Mogłam ze stu procentową
pewnością powiedzieć , że była jedyną osobą jaką mogło to cieszyć. Oraz Jedyną
osobą, która uważnie ją słuchała był Neville.
- Co to za ponura mina Nao? – Usłyszałam za sobą głos
Fred’a. Zamknęłam oczy z uśmiechem na twarzy.
- Nie ponura tylko zamyślona.- Powiedziałam spoglądając na
bliźniaków.
- Jakie masz zajęcia?- Tym razem odezwał się George
podpierając się o moje ramie. Na mojej twarzy mógł dostrzec blady uśmiech.
Wypuściłam ciężko powietrze.
- Jakie? Zaczynam dzień Transmutacją, kończę Eliksirami.-
Odpowiedziałam na pytanie chłopaka podpierając się delikatnie o rękę.
- uu. My Zaklęcia zaczynamy kończymy Zielarstwem.
- Dobra będę szła do dormitorium po książki. Na razie.-
Powiedziałam wstając i wychodząc z kierunku Dormitorium.
Naprawdę
było by prościej gdyby schody nie robiły psikusów. Czy też gdyby Irytek nie
obrał sobie za cel nie świadomych niczego nowych uczniów. No cóż świeże mięsko
podobno najlepsze. Powiadają. Zamknęłam oczy gdy udało mi się w końcu dostać do
Portretu Grubej Damy. Podałam Hasło. Weszłam do środka i udałam się po rzeczy.
Spakowałam do torby biorąc ją na ramię i wyszłam z dormitorium. Po drodze
spotkałam kilku chłopaków z naszego rocznika.
Byłam właśnie w pokoju wspólnym gdy dostrzegłam twarz przyjaciela. Widać było
po nim że miał drobny wypadek z Irytkiem.
- Naomi zaczekasz na mnie!- Zawołał Neville. Pokiwałam
twierdząco głową siadając w fotelu.
- Grenger mnie denerwuje. Panoszy się jakby była
najmądrzejsza.- Powiedział Rudzielec prychając. Chłopak stojący koło niego
pokiwał w milczeniu głową. Zamknęłam oczy otwierając je dopiero po tym jak poczułam delikatne szturchnięcie w ramię.
- Idziemy już.- Powiedział Neville idąc koło mnie.
- Oczywiście. Neville wziąłeś wszystko?- Zapytałam chcąc się
upewnić.
- Sprawdź dokładnie. – Powiedziałam spoglądając jak chłopak
nerwowo przeszukiwał swojej książki po czym wbiegł po schodach wywracając się o jeden ze schodków robiąc zamieszanie po
czym jednak biegł. Zastanawiałam się czy wszystko z nim w porządku.
- Księga do Eliksirów. – Powiedział Neville z uśmiechem na
twarzy. Mogłam przeczuwać co to by było gdyby… Wypuściłam powietrze. Wychodząc
przez dziurę w ścianie.
Klasa do
Transmutacji znajdowała się na pierwszym piętrze. Dotarcie tam zajęło nam
niecałe piętnaście minut. Pod salą można było dostrzec już zbierających się
uczniów. Na nieszczęście zajęcia mieliśmy nie z kim innym jak ze ślizgonami.
Równo z dzwonkiem pojawiła się profesor McGonagal zapraszając nas do środka.
Owa sala
była dużym, okrągłym pomieszczeniem. Większość sali wypełniały ławki dla
uczniów, przy jej końcu była katedra, biurko i krzesło, na którym podczas
lekcji siedziała profesor McGonagall. Dookoła pomieszczenia znajdowały się
klatki z różnymi zwierzętami. Rozglądałam się podniecona faktem że już nie
długo będziemy mogli nauczyć się czegoś ciekawego.
- Proszę zając miejsca.- Powiedziała podchodząc do biurka i
obserwując klasę. Zajęłam miejsce na końcu klasy. Natomiast Nevil zajął miejsce
obok Hermiony. Nie widziałam w tym nic dziwnego. Skoro tak uzgodnili.
- Dobrze na początku zajęć omówię podstawowe informacje
jakie musicie wiedzieć.- Powiedziała McGonagal obserwując nas. Na początku
omówiła na czym w ogóle polega jej przedmiot. Następnie ocenianie. Troll czyli
T jest najgorszą oceną jaką może otrzymać uczeń. Natomiast Wybitny jest
najlepszą. Opowiadała też o zasadach panujących w klasie.
- Osoby które nie będą przestrzegać tych zasad. Wyjdą z
klasy i nigdy do niej nie wrócą. – Powiedziała srogo. McGonagal była dokładnie
taka jaką opisali ją bliźniacy. Wymagająca, surowa, sprawiedliwa.
Po
omówieniu tego co miała zaplanowane zaczęła prowadzić zajęcia. Naszym pierwszym
zajęciem było niby bardzo proste i błache. Zamienić guzik w igłę. I odwrotnie.
Otworzyłam
podręcznik na pierwszym temacie czytając go. W dłoń wzięłam pióro jak i
otworzyłam zeszyt w którym postanowiłam zapisywać najważniejsze rzeczy. Taki
brudnopis. Można by rzec. Po klasie można było usłyszeć od czasu do czasu jak
ktoś stara się zmienić guzik w igłę ale z marnym powodzeniem.
- Uf nie ma jej.- Rozniósł się donośny głos oraz hałas gdy
do klasy wpadły dwie osoby. Były to Potter jak i jego przyjaciel Weslay.
Uśmiechnęli się sądząc że nie ma profesor McGonagal w klasie. Ich miny były
bezcenne jak bury kot siedzący na biurku przemienił się w złą McGonagall.
Zanurzyłam końcówkę pióra w atramencie i zaczęłam notować w zeszycie. Gdy skończyłam notować postanowiłam teorię
zmienić w praktykę. Poprawiłam delikatnie rękawy spoglądając na szary guzik na
mojej ławce. Poprawiłam szatę i zaczęłam
próbować.
Brak
powodzenia.
Westchnęłam
jedynie nie poddając się. Przełknęłam ślinę rozglądając się po reszcie klasy.
Malfoy był poirytowany tym że nie udało mu się to. Neville zdawał się być
przerażony faktem wyczarowania czegokolwiek. Hermiona natomiast podwinęła
rękawy i zmieniła guzik w igłę za
trzecim podejściem.
Zaczęłam
próbować dalej aż w końcu pod koniec zajęć udało mi się tego dokonać. Zmieniłam
guzik w igłę i odwrotnie. Byłam
szczęśliwa jak nigdy.
Oczywiście
profesor zadała nam pracę domową, którą kazała zrobić na następne zajęcia.
Spakowałam książki i opuściłam klasę. Kierując się na zajęcia z Historii Magii.
Byłam ciekawa czy bliźniacy mieli rację. Może jedynie tak mówili aby mnie
nastraszyć.
Na moje
szczęście klasa w której odbywały się zajęcia Historii Magii znajdowała się na
tym samym piętrze.
Postanowiłam
pobiec. By nie spóźnić się. I to był
błąd. Nie wiem co mnie podkusiło do
tego. Może gdybym nie biegła zdążyłabym dostrzec wyłaniającego się z ciemnego
korytarza jednego z profesorów. I uniknąć spotkania pierwszego stopnia. Gdy
udało mi się w końcu pozbierać z ziemi i podnieść głowę z przerażeniem
mogłam stwierdzić , że na podłodze opierając się o schody na które najwyraźniej
chciał się dostać leżał profesor Obrony Przed Czarną Magią. Moja twarz pobladła
zresztą jak nauczyciela. Podbiegłam do niego. Mając nadzieje, że nic mu się
poważnego nie stało. Owy nauczyciel nerwowo zbierał z posadzki księgi, zwoje i
inne papiery. Wyglądał na mocno przerażonego. Przełknęłam ślinę głośniej niż mi
się wydawało.
- Przepraszam.- Wyszeptałam sprawiając, że podskoczył
wbijając się w ścianę tak jakby zobaczył ducha.
Zaczęłam zbierać resztę ksiąg jakich nie zdążył pozbierać i spojrzałam
na wciśniętego w ścianę profesora.
- Byłam nie ostrożna.- Dodałam opuszczając wzrok. Czułam się
jeszcze bardziej głupio widząc
jak
nauczyciel bał się mnie bardziej niż diabeł święconej wody. Zapewne gdybym nie stała na drodze do
schodów. Uciekł by szybciej niż nie jeden duch na tym zamku.
- Powinnam być
ostrożniejsza. Przepraszam, że na Profesora wpadłam. Nie zauważyłam pana.- Powiedziałam
spoglądając na dość duży stos papierów. Przekręciłam głowę w bok.
- N…Naprawdę n…nic się n…nie stało p…Panno…- Urwał
spoglądając na plakietę na mojej szacie.
- M…McGarden.- Wyjąkał Quiller po przeczytaniu mojego
nazwiska.
- Może pomóc panu z tymi księgami? Zaniosę je do klasy.
Gdzie się znajduje?- Zapytałam. Do lekcji miałam jeszcze kilka minut powinnam
zdążyć wrócić. Nic nie zaszkodzi pomóc po tym jak się narobiło bałaganu.
- J..Jesteś b…bardzo uczynna. D...dziekuję.- Powiedział
dając mi kilka ksiąg po czym pokazał na schody.
- J…Jak byś m…mogła to n…na trzecie p…piętro. D…do sali
O…Obrony przed C…Czarną Magią.- wyjąkał pokazując mi kierunek w jakim miałam
się udać. Kiwnęłam jedynie głową. Zaczęłam wbiegać po schodach. Dopiero piętro
wyżej odetchnęłam z ulgą. Dobrze że Profesor jest w miarę sympatyczny i nie
ukarał mnie za takie coś. Muszę być znacznie ostrożniejsza.
Znalezienie
odpowiedniej klasy zajęło mi odrobinę więcej czasu niż się spodziewałam. Schody
nie ułatwiły mi zadania. Kilka razy trafiłam w zupełnie innym kierunku. Gdy w
końcu udało mi się dostać do klasy spojrzałam się po pustej klasie kładąc na biurko owe księgi
po czym ruszyłam biegiem ponownie na pierwsze piętro. Gdy udało mi się tam wrócić
spojrzałam na uczniów którzy wchodzili już do klasy.
- Naomi gdzieś ty była.- Powiedziała do mnie Hermiona.
Spojrzałam na nią nie pewnie. Lepiej jak na razie jej nie mówić że staranowałam
po drodze jednego z nauczycieli.
- Długa historia.- Powiedziałam zajmując wolne miejsce koło
chłopaka w okrągłych okularach. Jak się okazało był to Harry Potter. Blizna w
kształcie błyskawicy delikatnie przebijała się spod jego grzywki. Widać było po
nim że sam biegł by zdążyć na zajęcia. Poprawiłam szatę siadając i wyciągając
książki.
Po pierwszych minutach zajęć mogłam szczerze
stwierdzić że bliźniacy mieli racje. Co do tego przedmiotu. Należał do trudnych
zajęć. I to się nie tyczyło się zagadnień lecz samego profesora. Jego głos był
tak monotonny, że większość uczniów zasnęło w przeciągu pierwszych pięciu minut.
Z biegiem
czasu kolejne głowy opadały na stosy ksiąg służących teraz jako poduszki.
Starałam się utrzymać głowę w pionie nie mrużąc oczu. Co było dużym wysiłkiem a
jeszcze większym było skupienie się na tym co mówił i notowaniu co ważniejsze.
Przedarłam oczy szczypiąc policzek aby się rozbudzić. W porównaniu do mojego
sąsiada który poddał się w ramiona Morfeusza.
Spał spokojnie z głową skierowaną w moim kierunku. Pokręciłam przecząco
głową. Nie zamierzałam spać. Widząc jak Hermiona robiła energicznie notatki co
jakiś czas rozglądając się po klasie.
Gdy zobaczyła że nie śpię uśmiechnęła się delikatnie. Odwzajemniłam delikatnie
jej uśmiech. Tak bardzo chciało mi się spać.
Może i ja powinnam spać jak on i większość klasy. Mieć wylane na te
zajęcia i to co mówi profesor. Pokręciłam nagle przecząco głową. To mogło się
źle skoczyć. Muszę się przemęczyć to tylko dwie lekcje. Tylko. Przyglądanie się
Hermionie dodawało mi sił. Albo to ja się na tyle zmotywowałam by nie zasypiać.
.
- Potter… - Szturchnęłam go w ramię. Spoglądając jak się
budzi.
- O co chodzi?- Wyszeptał cicho spoglądając na mnie z
wyrzutem gdy dowiedział się że zajęcia się jeszcze nie z kończyły. Burknął coś
pod nosem i po pięciu minutach skupienia i zanotowania dwóch zdań zasnął dalej.
Gdy w
końcu Historia Magii dobiegła końca spakowałam się i wstałam podchodząc do Neville,
który słuchał wyrzutów Hermiony. Uśmiechnęłam się do nich.
- Nie każdy spał. Ja i Naomi.- Powiedziała Hermiona, a Neville spojrzał na mnie z podziwem.
- Nie bądź dla niego taka sroga. Następnym razem postara się
nie zasnąć.- Powiedziałam spoglądając na chłopaka.
- Dzięki.
- Jesteś dla niego zbyt wyrozumiała.
- Nie wyrozumiała. – Powiedziałam nabierając powietrza w
policzki. Spojrzałam na plan aby dowiedzieć się o kolejnych zajęciach.
- Co mamy teraz?
- Zaklęcia.- Powiedziałam spokojnym głosem.
- Naprawdę. Kolejne ciekawe zajęcia. – Powiedziała
podnieconym głosem Hermiona. Wymieniłam spojrzenie z Neville'm. Kierując się za
nimi. Po drodze minęłam Craba. Dziwne, że bez pozostałych. Nie spotykane.
Zamrugałam kilka razy zastanawiając się czy dobrze widziałam.
- Klasa zaklęć jest na trzecim piętrze.- Powiedział Neville kierując się na schodach.
- Tak samo jak klasa do OPCM.- Powiedziałam widząc zdziwione
spojrzenia gdy okazało się że miałam rację.
- Skąd wiedziałaś?
- Opowiem wam w pokoju wspólnym – Powiedziałam poprawiając
szatę po czym zatrzymałam się na chwilę przy klasie do zajęć.
Profesor
Flidwik przydzielił uczniom ławki. W prawdzie siedział gryfon z gryfonem, a
puchon z puchonem. Mnie trafił się Neville. Natomiast Hermionie trafił się Ron. Z
tego powodu nie był za bardzo zadowolony. Wymieniał błagalne spojrzenia w
kierunku Harry’ego który jedynie uśmiechnął się. Oczywiście Flidwik był taki jakim opisali go
bliźniacy. Niskim mężczyznom stojącym na stosie książek. Po tym jak przeczytał
nazwisko Potera zleciał z niego robiąc straszny hałas.
- Witam.- Powiedział podnieconym głosem. Spojrzałam się na
zdziwionego Nevil’a. Po czym spojrzałam
się ponownie na niego.
- Na zajęciach Związanych z zaklęciami i urokami jestem
Profesor Filius Flitwick.- Przedstawił się delikatnie kłaniając się przed nami.
Uśmiechnęłam się pod nosem.
- Dziś zaczniemy od prostego zaklęcia Lumos.- Powiedział
profesor rozglądając się po klasie.
- Kto mi powie na czym ono polega?- Zapytał Flitwick. Ręka
Hermiony wszczepiła w górę sprawiając że Ron spadł z krzesła wystraszony
reakcją sąsiadki z ławki. Spojrzałam na nią zdziwiona. Nie tylko ja. Cała klasa spojrzała się na nią. Większość z
ulgą że zostaną uratowani.
- Może … Panna
McGarden nam powie.- Powiedział spoglądając po liście. Po czym uśmiechnął się
widząc moją naszywkę. Wstałam niepewnie czując po sobie spojrzenia innych.
- Lumos to zaklęcie powodujące zapalenie niebieskiego
światła o długości około trzech metrów.- Powiedziałam spokojnym głosem. Widząc
nie zadowalanie Hermiony co sprawiło nieprzyjemne ukucie.
- BRAWO!- Krzyknął uradowany profesor klaszcząc dłońmi.
- Pięć punktów dla Griffindoru.- Dodał z uśmiechem na
twarzy. Po chwili jednak spoważniał wyciągając swoją różdżkę. Wykonał nią
dobrze mi znaną pętelkę i wypowiedział zaklęcie. Na końcu różdżki pojawiło się
światełko oświetlając pomieszczenie. Wykonane zaklęcie wywołało wśród uczniów
podniecone oklaski i wiwaty.
- Teraz proszę niech każdy weżnie do ręki swoją różdżkę i
wykona taki ruch. Pętelkę zacinając od lewej do prawej strony.- Powiedział
spokojnym głosem Flidwik. Nabrałam powietrza.
Delikatnie wykonałam owy ruch nadgarstkiem.
- Lumos.- Powiedziałam pewnie. To zaklęcie ćwiczyłam.
Wiedziałam że mi wyjdzie. I nie myliłam się moja różdżka zaświeciła się na
niebiesko.
- Wow.- Usłyszałam Neville obserwującego moją różdżkę. Uśmiechnęłam się do niego.
- Brawo widać że ćwiczyłaś co nieco w wakacje nie mylę się
Panno McGarden.- Powiedział najwyraźniej ucieszony Flitwick. Moje policzki
poróżowiały delikatnie z zawstydzenia gdy pozostali spojrzeli w moim kierunku.
- Co nie co…- Wyszeptałam ledwie słyszalnym głosem. Moje spojrzenie utkwiło w Harrym po czym w
pozostałych zaciekawionych uczniach. Spojrzałam się na starania Nevill’a.
- Kolejne Pięć punktów dla Panny McGarden. Za umiejętne
użycie zaklęcia. Brawo. Proszę brać przykład z niej.- Powiedział uradowany
nauczyciel. Opuściłam wzrok czerwona na twarzy. Zdobyłam już dziesięć punktów
na jednych zajęciach. Drugą osobą jakiej
się to udało była Hermiona co sprawiło oburzenie ze strony Rona.
- Neville nie denerwuj się tak.- Powiedziałam spokojnym
głosem delikatnie kładąc mu rękę na dłoni by opuścił na chwilę różdżkę za nim
wybije mi oko. Zaczęłam mu tłumaczyć. Nie byłam zbyt dobra w te klocki ale
uważnie mnie słuchał. Widać było jak stara się wyłapać wszystko co mówię. Po
kilku próbach udało mu się to. Co sprawiło że podskoczyły radośnie.
- Dobrze teraz jak brzmi zaklęcie odwracające. Panno
McGarden?- Powiedział spoglądając w moim kierunku. Widziałam na sobie
spojrzenia całej klasy. Opuściłam głowę na swoją różdżkę.
- Nox- Powiedziałam a światło z różdżki znikło. Profesor
Flidwik był tak szczęśliwy, że dał mi tym razem dziesięć punktów. Na koniec
lekcji zadał nam prace domową z resztą jak każdy nauczyciel. Podeszłam do
Hermiony która mi się przyglądała.
- Jesteś taka mądra.- Powiedział przygnębiony tym Faktem
Neville. Spojrzałam na niego i uśmiechnęła się delikatnie. Pokręciłam przecząco
głową.
- Nie jestem mądra. Ćwiczyłam to zaklęcie w domu. Zajęło mi
kilka godzin zanim opanowałam je. – Powiedziałam spoglądając na niego
zdziwiona. Rozdzieliłam się z Hermioną
która udała się po książki do dormitorium Nevil udał się za nią pozostawiając
mnie samą. Uśmiechnęłam się jedynie kierując się do wielkiej Sali. Po drodze spotkałam uradowanych bliźniaków z
którymi rozmawiałam do czasu gdy nie zostaliśmy zatrzymani przez Malfoya i jego
świtę.
Jego mina
mówiła mi że mogłam grubo się pomylić mówiąc że to wspaniały dzień.
- No no widać, że zbierasz samą śmietankę towarzyską.
Najpierw szlamy, brudasy krwi a teraz ciamajdy.- Powiedział Draco. Nie opuszczałam z niego spojrzenia.
Zacisnęłam nerwowo dłonie w pięści.
- To nie twój interes z kim się zadaje Malfoy.- Powiedziałam
przez zaciśnięte zęby.
- Uu… Jestem ciekaw czy próżniej będziesz taka napuszona jak
ojciec się o tym dowie.- Powiedział Malfoy podchodząc do mnie bliżej.
Spojrzałam się w jego oczy stojąc parę centymetrów od niego.
- Wiele razy tłumaczyłam to twojemu ojcu Draco. Mam inną
hierarchę wartości. Oraz jak dobrze pamięć mnie nie myli pamiętam że nigdy nie
podzielałam tych samych zainteresowań co twoja rodzina.- Powiedziałam pewnym
głosem. Nie zamierzałam zmieniać zdania. Spojrzałam się przez ramię na
bliźniaków którzy uważnie się nam przyglądali. Gotowi by skoczyć w razie czego
między mną a nimi.
- Nie obchodzi mnie to co twój ojciec o tym powie. Ja będę
decydować z kim będę rozmawiać. – Dodałam powoli ich wymijając. Fred jak i
George ruszyli za mną jak cienie. Najwyraźniej odetchnęli z ulgą jak nie
walczyłam z nimi.
- Nao nie daj się sprowokować.- Szepnął George spoglądając
na mnie. Kiwnęłam twierdząco. Szkoda że
trudno zrobić. Wiedziałam do czego zdolny jest Malfoy.
- Nie
dziwię się. W końcu tak samo zepsuta jak matka.- Powiedział Malfoy spoglądając
w moje plecy. Zatrzymałam się sparaliżowana.
- Jeszcze jedno słowo , a Crab będzie zbierał twoją szczękę
z posadzki byś mógł coś zjeść.- Powiedziałam spoglądając na niego przez
ramię. Poczułam uścisk na ramieniu
któregoś z bliźniaków. Starający się mnie powstrzymać.
- A może nie jest tak. Twój ojciec… pewnie miał wiele zabawy
z nią- Zaśmiał się.
- Nao...- Powiedział George. Zamknęłam oczy starając się
opanować. Nie dam mu się sprowokować. Spojrzałam się na niego uśmiechając się.
-A co może było inaczej. Nie?- Zaśmiał się spoglądając na
mnie. Delikatnie przekrzywiłam głowę w bok.
- Twoja matka nie lepsza. Wygląda jakby przez całe
dzieciństwo obrywała patelnią w twarz co sprawiło że się spłaszczyła.-
Powiedziałam. Fred parsknął śmiechem. Nim oboje zareagowali upadłam na ziemię
przygnieciona ciężarem Malfoya czując silne uderzenie w prawy policzek
złapałam go za kołnierzyk przewracając na ziemię by go z siebie zwalić i
odruchowo oddałam uderzenie rozcinając jego wargę.
- Nie obrażaj mojej Matki Naomi!
- I vice versa Dracko.- Szarpaliśmy się dalej. Szorując sobą
nawzajem posadzkę zaledwie kilka metrów od wielkiej Sali.
- Moja matka nie ukrywała takich faktów co twoja!- Krzyknął
Draco. Moja ręka zastygła w powietrzu spoglądając na niego. Ze wszystkich
tematów musiał zacząć ten. Chciałam by przestał.
- Milcz Malfoy.- Powtórzyłam chcąc uderzyć go w nos. Lecz
moja pięść zatrzymała się zaledwie kilka milimetrów od swojego celu. Spojrzałam
się zdziwiona na przerażonych bliźniaków.
Jak nie
oni mnie powstrzymali to kto?
Pomyślałam
kierując wzrok na rękę. Po jej wyglądzie mogłam stwierdzić że to ręka dorosłego
mężczyzny. Trzymał mocno ale nie na tyle by sprawić ból. Czerny rękaw. Czarny?
Przełknęłam głośniej ślinę unosząc spojrzenie na wściekła twarz profesora o
czarnych jak smoła włosach i takich samych oczach.
- Bójka? W pierwszym dniu szkoły. Nie dopuszczalne!- Uniósł
delikatnie głos ściągając mnie z łatwość z Malfoya który od razu wstał
otrzepując się z kurzu.
- Profesorze Snape…- Zaczął George spoglądając na
niego. Przełknęłam ślinę głośniej czując
uścisk na ramieniu zamknęłam jedynie oczy.
- Piętnaście punktów traci Griffindor. Za takie zachowanie.-
Powiedział Snape a ja zamarłam nie więżąc własnym uszom. Dwadzieścia punktów
zyskałam w przeciągu godziny a piętnaście straciłam zaledwie pięć minut.
- Ale profesorze.- Zaczął Fred. Zaczęłam kręcić przecząco
głową nie chciałam by dali mu powód do odebrania większej ilości.
- Malfoy zaczął...- Dodał George. Snape spojrzał na nich
lodowatym spojrzenie. Podchodząc bliżej.
- I co z tego ze zaczął panie Weslay. Jesteście znacznie
starsi mogliście powstrzymać pannę McGarden przed wyładowaniem emocji.-
powiedział spoglądając na Malfoya, który najwyraźniej był ucieszony rezultatem
jaki osiągnął.
- Waszą dwójkę czekać będzie kara. I dziesięć punktów
odejmuje Slitherinowi.- powiedział zerkając to na mnie to na Malfoya.
Spoglądałam na ziemię unikając spojrzenia profesora. Podniosłam spojrzenie
dopiero gdy usłyszałam oddalając się kroki Snape spoglądając w jego plecy. Po
czym podeszłam do bliźniaków.
- George możesz mi przypomnieć co mi dziś mówiłeś? Bym nie
zalazła za skórę profesorowi od Eliksirów prawda?- Zapytałam zerkając na niego.
Malfoy ze swoimi gorylami zniknęli już a wielkiej Sali natomiast ja stałam
jeszcze przez chwilę w swoim miejscu.
- Tak?- Wyszeptał cicho chłopak.
- To chyba nie będzie tak proste. Już sobie u niego
nagrabiłam.- powiedziałam wchodząc do wielkiej sali. Policzek miałam dość
czerwony co sprawiło że kilka Krukonów spojrzało na mnie ze zdziwieniem w
oczach. Szepcząc coś pod nosem.
Zajęłam
swoje miejsce kładą torbę. Nalałam sobie
sok z dyni i upiłam łyk. Przeklinałam siebie w myślach że dałam się
sprowokować. I to komu. Malfoyowi.
Nigdy
więcej nie daj się mu sprowokować.
Pomyślałam
opuszczając wzrok. Więc udało mi się zdobyć jedynie pięć punktów. A to dopiero
połowa dnia. Czekają mnie jeszcze Eliksiry. Wzięłam w dłonie bułkę spoglądając
na Neville jak i Hermione którzy wymielili się spojrzeniami widząc
zaczerwienienie.
- Nie potrzebnie dałam się ponieść emocją. Nie było warto.-
Powiedziałam cicho tak by tylko oni usłyszeli i zajęłam się jedzeniem.
Tytuł opowiadania: „Inside the
Hogward you can find my world ”
Tytuł rozdziału:,, 04: Nie
daj się ponieść emocjom, czasem nie warto :04”
Ilość stron: 11 stron
Bardzo mi się podoba przyjaźń Naomi z Nevilem i to jak mu pomaga...
OdpowiedzUsuńJej rozmowa z bliźniakami o nauczycielach była naprawdę zaskakująca ale i super.
Zaskoczyło mnie to że wpadła akurat na Quirrella i ta ich dziwna rozmowa,jagby coś ukrywano przed nią a Quirrell i rodzinka Draco coś wiedzieli...
W dodatku ta jej sprzeczka z Draco w której się nieźle dali se łupnia i dali by leprzego gdyby Snape nie przeszkodził odejmując punkty co było całkiem ciekawe.
To było naprawdę super i aż mnie ciekawi co za tajemnicę przed nią kryją... : 3
Dziękuje za komentarzy.
OdpowiedzUsuńCieszy mnie to że spodobała ci się owa sprzeczka. Oczywiście nie mogłam pominąć nauczyciela eliksirów.
Bardzo podoba mi się Twoja historia i nowe postacie, które tak naprawdę wprowadzają nas przede wszystkim w inną historię, która jest równie ciekawa. Rozdział ciekawy, cieszę się, że Neville ma taką przyjaciółkę jak Naomi no i oczywiście ta kłótnia.. Super!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na następny! :)
To miłe uczucie, że komuś się podoba to co piszę. Nie wszystkie jeszcze postacie dodałam do galerii, ale stopniowo będę je tam wprowadzać.
UsuńHej, hej! :)
OdpowiedzUsuńTo znowu ja. I dalej czytam! :D
Z każdym rozdziałem coraz lepiej. :) Uwielbiam Naomi. <3 Szkoda, że nie udało jej się przygrzmocić Malfoy'owi w nos. xD Sorki, Draco... W takim wydaniu Cię nie lubię. xD
A tak na serio, to już sobie podpadła u Snape'a. Niech przygotuje się na najgorsze, bo... to jest Snape. To chyba wystarczające uzasadnienie. :P
Wiem, jak czuła się Naomi na tych dwóch lekcjach Historii Magii. To jest coś podobnego jak ja na WOS'ie. :P I później fizyka. Ugh, nie polecam... xd
Ogólnie rozdział fajny. :)
Pozdrawiam i weny życzę! :D