Snape okazał
się być moją zmorą, uporczywym odciskiem, którego za nic nie dało się usunąć.
Cieszyłam się, że aktualnie moja skromna postać zeszła z celownika mistrza Eliksirów. Był bowiem ktoś, kto bardziej zaintrygował
biednego Snape. Potter. Od owej bójki z Malfoyem minęło zaledwie kilka dni. Zdążyłam
się już przyzwyczaić do natłoku zadań. Aktualnie siedziałam w fotelu trzymając
na kolanach księgę zaklęć.
- Nao…- usłyszałam za sobą znajomy głos. Uśmiechnełam się
delikatnie na widok przyjaciela.
- Witaj Nev- przywitałam się z nim.- Coś się stało? Dziwnie
wyglądasz?- Zapytałam po chwili milczenia chłopak usiadł na fotelu naprzeciwko
mnie.
- Wiesz… Pomogłabyś mi z zaklęciami? Nie wiem w czym robię źle.
– Powiedział załamanym głosem chłopak. Zaśmiałam się tylko zerkając w jego
kierunku. Podeszłam do niego i zaczęłam uważnie mu tłumaczyć. Na kawałku
pergaminu rozpisałam dokładnie czynności jakie trzeba wykonać.
- Teraz wystarczy jedynie trochę treningu- powiedziałam zajmując
miejsce. Po zastanowieniu się podniosłam wzrok znad księgi. – Nev?
- Tak.- Usłyszałaś skupiony głos chłopaka.
- Idziesz ze mną do biblioteki. – Powiedziałam – Wiesz
oczywiście po szlabanie u Snape. Jak to przeżyje z dnia na dzień robi się coraz
gorsze. Jeszcze brakuje bym zaczęła sprzątać wszystkie pomieszczenia w lochach.
– Dodałaś z cichym zaśmianiem się.
- I to tylko dlatego, że pobiłaś się z Malfoyem. – Stwierdził
patrząc na mnie. Nabrałam powietrza. Wróciłam do rozwiązywania zadania.
Oczywiście gdy musiałam iść pożegnałam się z przyjacielem i wyszłam z dormitorium
udając się do lochów.
- Kogo my tu widzimy?- Usłyszałam za sobą.- Zaczynamy czuć się
urażeni.
- Mogę wiedzieć czym sobie zawiniłam?- Zapytałam widząc uśmiechy
na twarzach bliźniaków.
- Całkowicie nas zaniedbałaś. Zero wysadzania, wygłupów, nauka a
my to co.- Odezwał się naburmuszony Fred. Zaśmiałam się tylko.
- Wiecie jestem dość rozrywana w tym miesiącu. Nie wiem czy w
grafiku znajdę czas.- Mówiłam to spokojnym głosem. Bliźniacy spojrzeli się
tylko po mnie i pożegnali się przy schodach prowadzących do wielkiej Sali.
- Nie podpadnij nikomu po drodze.- Odezwał się Fred znikając Miałam
wrażenie jakbym znała szkołę na pamięć. Oczywiście klasę od Eliksirów czy
Bibliotekę znalazłabym z zamkniętymi oczami.
Gdy udało mi
się dotrzeć do lochów bez żadnych problemów zastukałam do Sali słysząc
odchrząknięcie uznałam to za pozwolenie wejścia. Otworzyłam drzwi sali. Po czym
weszłam kierując się do biurka profesora, aby położyć na niej swoją różdżkę po
czym podeszłam do brudnych kociołków. Zaczęłam je szorować w ciszy.
~^~
Wyszłam z Sali spoglądając na twarz przyjaciela, który właśnie
opierał się o jedna ścianę. Na mojej twarzy zagościł ciepły uśmiech. Podbiegłam
do niego idąc po schodach. Oboje milczeliśmy. Do czasu, gdy nie odezwał się
pierwszy.
- Nao?- Zaczął nie pewnie odwracając wzrok spoglądając w moje
oczy. – Czy to źle, że trafiłem do domu Lwa? – Zadał pytanie nie spuszczając
mnie z oczu.
- Nev co to za nagła zmiana?- Zapytałam obserwując chłopaka.- Oczywiście,
że to dobrze.- Dodałam idąc koło niego trzymając na ramieniu torb z księgami do
oddania. Gdy nastała krępująca cisza westchnęłam zrezygnowana.
- Wiesz. Ja w cale nie jestem odważny.- Powiedział z opuszczoną
głową.- Dlatego pomyślałem, że tiara mogła się pomylić.
- Wiesz co sądzę?- Zapytałaś spoglądając przed siebie idąc po
schodach na piąte piętro. Bowiem tam właśnie znajdowała się biblioteka.
- Nie.
- Tiara się nie pomyliła. Są różne oznaki męstwa czy odwagi. – Powiedziałam
patrząc na chłopaka, który nieudolnie starał się odwrócić głowę. Westchnęłam
ciężko.
- Nie jestem odważny jak Harry czy nawet ty.- Powiedział sprawiając,
że pokazałam na siebie palcem nie wierząc. Ja? Odważna?- Tak Nao. Ty. Masz
odwagę kłócić się z Malfoyami. To nie lada wyczyn.- Powiedział z podziwem w
głosie.
- To nie odwaga tylko głupota.- Powiedziałam patrząc w oczy chłopaka,
który wyglądał jakby nie rozumiał, dlaczego tak sądzę. – To głupota. W końcu i tak Malfoyowie
postawią na swoim. A mnie co zostanie? Kara. – Dodałam zamykając oczy
poprawiając torbę. – Ale wiesz. Czasem można podpisać pod odwagę. Zależ jak się
leży. – Zaśmiałam się a po chwili dołączył do mnie Neville.
Najwyraźniej udało mi się poprawić nastrój kolegi. Kosztem
własnego. Czułam się przygnębiona myślą o nadchodzącej przerwie świątecznej i
powrocie do Rezydenci państwa Malfoy. Zatrzymałam się dopiero gdy do moich uszu
doszedł dźwięk cichy pisk podobny do szlochania. Zerknęłam na Neville, aby potwierdzić,
że mi się nie przesłyszało. Po minie chłopaka sądziłam, że nie było możliwości
pomyłki.
Ponownie
- Clarisa…. Proszę to nie była moja wina.- Usłyszałam dziewczęcy
głos. Można było z niego usłyszeć strach. Wzięłam głęboki wdech i otworzyłam
drzwi wchodząc do Sali, która niczym się nie różniła od pozostałych. Jedynie na
jej środku po tablicą znajdowały się dwie dziewczyny. Jedną z nich miała rude
włosy… nie było pomyłki. To dziewczyna z biblioteki.
Nad nią pochylała się dziewczyna znacznie starsza od niej. Trzymała w dłoni jej włosy odchylając głowę do tyłu tak by patrzeć się w zapłakane oczy dziewczynki. Zacisnęłam dłonie w pięści.
Nad nią pochylała się dziewczyna znacznie starsza od niej. Trzymała w dłoni jej włosy odchylając głowę do tyłu tak by patrzeć się w zapłakane oczy dziewczynki. Zacisnęłam dłonie w pięści.
- Nao… Nie…- Wyszeptał. Poczułam na swoim ramieniu dłoń Neville.
Próbował mnie powstrzymać. – Nie pakuj się w tarapaty. Masz już jeden szlaban
chcesz kolejny?- Zapytał. Spojrzałam się w oczy chłopaka, po czym na ową
sytuacje i pokręciła przecząco głową. Nie mogłam jednak zostawić tej sytuacji.
Gdybym to zrobiła nie mogłabym spojrzeć sobie w twarz.
- Jeśli jeszcze raz zobaczę cię w otoczeniu tych rudzielców
zapłacisz. – Powiedziała dziewczyna imieniem Clarisa. Delikatnie przekręciłam
głowę w bok. Kojarzyłam skądś to imię. Ton dziewczyny dawał do zrozumienia, że
nie mówi na żarty. Jest poważna, stanowcza. Coś było w nim takiego, że po ciele
przeszły mnie dreszcze.
- Zostaw ją.- Powiedziałam patrząc się na nią. Neville pisnął
starając się mnie od ciągnąć od tej całej sytuacji. Na co tylko spojrzałam na
niego czując jak poluźnił uścisk. Clarisa zatrzymała się prostując się by po
chwili zwrócić twarz w moim kierunku. Była piękną kobietą. Czarne lokowane
włosy sięgające do pasa. Takie same duże oczy. Drobna postura. Jasna karnacja. Na sobie miała szatę z herbem
domu węża. Wypuściłam ciężko powietrze.
- Nie wiesz, że się nie miesza w nie swoje sprawy – powiedziała
podchodząc bliżej obserwując mnie z uwagą. Neville przełknął głośniej ślinę
łapiąc mnie mocniej za ramie. Poczułam delikatnie jak ściska mnie mocniej.
- Nao nie…- usłyszałam cichy pisk przy uchu. Westchnęłam
spoglądając na niego z delikatnym politowaniem. Czasem denerwowało mnie jego
tchórzostwo.
- Powinnaś posłuchać kluseczkę. – Powiedziała wybuchając
śmiechem na widok bladego Neville. – Wiesz. Z waszej dwójki to on ma instynkt
przetrwania.- Dodała podchodząc bliżej. Zatrzymała się spoglądając na rudowłosą
dziewczynkę kucającą na posadzce. Nawet nie drgnęła.
- Powiedziałam. Masz ją zostawić.- Powiedziałam na co
dziewczynka spojrzała się na mnie szarymi oczami. Mogłam dostrzec jak po jej
bladej twarzy spływają kilka łez.
- Nie rób tego.- Powiedziała spoglądając na swoją napastniczkę.
Na co Clarisa zatrzymała się spoglądając na nią przez ramię.
- Za późno. Sami się w mieszali. –Powiedziała kładąc ręce na
biodrach obserwując mnie dokładnie. – Pierwszoroczniaki? Pf..- Prychał
delikatnie odgarniając włosy ręką. Mierzyła Nevilla spojrzeniem, przy którym
nie jeden odważny puścił nogi za pas. Delikatnie wyciągnęłam rękę by w razie
czego odgrodzić jej możliwość dotarcia do mojego przyjaciela.
- Nie wystraszysz mnie. Dręcz osoby w swoim wieku.- Odezwałam
się po dłuższej chwili, gdy podeszła do mnie pochylając się nade mną. Milczałaby
po chwili jednym zwinnym ruchem odepchnąć Nevilla na tyle mocno by upadł między
ławki. Usłyszałam tylko syknięcie.
- Czyżby… Czy to czasem
nie ty pobiłaś mojego kolegę z Domu?- Usłyszałam jej lodowaty głos tuż przy
uchu. Przekręciłam delikatnie głowę nie dając się wyprowadzić z równowagi. Nie
zamierzałam wszczynać żadnych bójek.
- Chodzi ci o Malfoya? Tak to ja.- Potwierdzałam widząc jak
obchodzi mnie wokoło mierząc spojrzeniem bazyliszka.
- Powinnaś uważać. Nie wiesz jak się kończy zadzieranie ze
Ślizgonami? Wypadki chodzą po ludziach.- Powiedziała delikatnie dotykając
mojego policzka nad czymś się zastanawiając. Usłyszałam jak drzwi się
otworzyły.
- McGarden znów wszczynasz bójki?- Doszedł do mnie głos Dracko
jak i jego kroki. No świetnie przylazł kłopot. Spojrzałam na niego przez ramię
widząc jego dziarski uśmiech. Odwzajemniłam go.
- No coś ty. Tłumaczę jednie twojej starszej koleżance by nie
znęcała się nad młodszymi.- Powiedziałam spoglądając jak zatrzymał się koło
mnie mierząc mnie spojrzeniem. Jak i nie omieszkał zmierzyć spojrzeniem Neville
by po chwili pokręcić głową. Dracko po
chwili przeniósł spojrzenie na rudą dziewczynę po czym na Clarise unosząc brew.
- Jeszcze ci się nie znuciło dręczenie siostry Black.-
Powiedział po chwili chłopak nie spuszczając oczu z dziewczyny. Black… No
świetnie kolejna pokręcona rodzinka do kompletu.
- Urosłeś Dracko.- Powiedziała czochrając włosy chłopka.
- Black widać, że wciąż urozmaicasz sobie dzień dręczeniem
swojej siostry. – Powiedział Dracko. Najwyraźniej niezadowolony z poczynania
dziewczyny delikatnie odchylił głowę, aby przestała.
- Dawno nie było cię z ciocią u nas. – Powiedział z delikatną
urazą w głosie. – Nie musisz być taka surowa. To Naomi.- Powiedział wskazując
na mnie głową. Teraz już całkowicie sobie ją przypomniałam. Coś tam mówiła
Dracko o siostrze. Spojrzałam na kucającą dziewczynę na środku Sali.
- Naomi? McGarden?- Usłyszałam odrywając się od własnych myśli
spojrzałam się w oczy dziewczyny. Która pokręciła przecząco głową. – Wyraźniej
i ją trzeba będzie naprostować. – Zamarłam spoglądając na nią. W jakim
znaczeniu „naprostować”?
- Wiesz co Black jestem wystarczająco prosta.- Powiedziałam
spokojnym tonem nie spuszczając dziewczyny z oczu.
- Oj Dracko to nie droczenie czy dręczenie to było pouczenie
prawda Liz.- Powiedziała delikatnie klepiąc siostrę po ramieniu. – Mam nadzieję,
że wystarczające by przemówić dziewczynie do rozsądku. – Dodała wstając.
- Co ciebie tu sprowadza?- Zapytała po chwili spoglądając na
blondyna.
-Ach tak zapomniałbym Snape chce cię widzieć.- Powiedział po
chwili spoglądając w moim kierunku.
- Rozumiem lepiej chodźmy.- Odezwała się spoglądając na
siostrę.- Liz pamiętaj co ci powiedziałam nie chcesz mnie wyprowadzić z
równowagi prawda.-Powiedziała znikając za drzwiami jak i Malfoy. Podeszłam do
dziewczyny wyciągając w jej kierunku rękę. Spojrzała na nią nie pewnie po czym
delikatnie chwyciła ją aby wstać.
- Liza tak?- Zapytałam spoglądając jak kiwa twierdząco głową-
Jestem Naomi miło mi cię poznać Liz.- Uśmiech nie znikał mi z twarzy.
- Nie powinnaś była się w to mieszać.- Wyszeptała dziewczyna
patrząc na ziemię gdy wstała. Zmierzyłaś ją jedynie spojrzeniem patrząc na nią
w milczeniu.
- Lepiej nie podpadać Clarisie.- Odezwała się widząc jak
podeszłam do roztrzęsionego jeszcze Neville. Pomogłam mu jednak wstać i
skierowałam się do wyjścia. Przeszłam przez drzwi wkładając rękę do kieszeni.
Nie pojrzałam się jednak na przyjaciela. Chciałam jak najszybciej znaleźć się w
bibliotece. Dopiero teraz gdy adrenalina zaczęła znikać zrozumiałam jak się
bałam. Co pierwszoroczniak mógł zrobić siódmoklasistce? Nic. Znów moja odwaga
przerodziła się w głupotę. Mimo że szlachetną. Odgarnęłam delikatnie włosy
czując spojrzenia owej dwójki.
- Możecie się tak nie patrzeć. Usłyszałam szlochy i zareagowałam.
– Powiedziałam patrząc na nich przez ramie delikatnie wyciągnęłam rękę zerkając
na nienaruszony list od Pana Malfoya.
- Nie czytałaś?- Zdziwił się. Wiedziałam co mógł pomyśleć. Spojrzałam
przez ramię na przyjaciela, po czym schowałam list z powrotem. Zatrzymałam się
dopiero przed drzwiami do biblioteki na piątym piętrze. Otworzyłam je wchodząc
do ogromnego pomieszczenia. Westchnęłam na widok porozwalanych ksiąg.
No i czeka
nasz teraz wojna.
Pomyślałam wiedząc,
że za szybko stąd nie wyjdę. Podeszłam do jednego ze stosów biorąc go na ręce i
zaczęłam kierować do odpowiednich działów. Postanowiłam najpierw je po sortować
będzie znacznie łatwiej. W bibliotece miałam czas do rozmyślań. Aż za na to. Na
mojej twarzy pojawił się uśmiech. Oddychałam spokojnie.
- Może pomóc?- Usłyszałam za sobą
głos Lizy. Stała za regałem spoglądając na księgi. Uśmiechnełam się delikatnie
patrząc w jej kierunku. Zastanawiając się nad tym.
- Wiesz? Chyba nie będzie problemu
jak mi trochę pomożesz. Ale tak by nie widział tego Snape. Nie chcę by szlaban
się przedłużył. – Zaśmiałam się na samą myśl i wyciągnęłam różdżkę patrząc na
książki.
- Wingardium Leviosa.- Powiedziałam
spoglądając ja kilka z ksiąg uniosło się w powietrze, po czym wylądowało w
odpowiednich miejscach. Lizy spojrzała w moim kierunku z uśmiechem.
- Wykorzystanie zaklęcia z działu
10. Profesor Flidwik byłby w niebo wzięty widząc cię teraz.- Zaśmiała się
dziewczyna spoglądając na unoszące książki. – Musiało ci się nieźle nudzić
prawda?
- To nie tak, że mi się nudziło. Po
prostu chciałam wiedzieć czego będę się uczyć. A że te zaklęcie idealnie pasuje
do mojej aktualnej sytuacji. Szkoda by było ją zmarnować. – Zaśmiałam się
spoglądając na nią, gdy wszystkie księgi wylądowała na swoich miejscach.
Chodziłam między regałami zbierając pozostawione książki.
- Dziękuje.- Wyszeptała Liz za moimi
plecami powoli idąc. Zatrzymał się
zdziwiona. W końcu nic takiego nie zrobiłam.- Za to co zrobiłaś w tamtej Sali.-
Dodała tak jakby czytając w mojej głowie o co mogło chodzić. Delikatnie
zaśmiałam się gładząc jedną z księg.
- To nic takiego Liz. Po prostu nie
mogłam tego tak zostawić. Mimo że nie rozumiem, dlaczego twoja siostra tak cię
traktuje. Oraz zdziwiłam się, że masz coś z rodem Blacków. Wiesz nie masz
czarnych włosów jak i oczu.- Powiedziałam spoglądając na nią. Zaśmiała się
patrząc na mnie.
- Oj tam. Cóż. Rodziny się nie
wybiera. Moja siostra… Eh… jest jak reszta rodziny. Sądzi, że tylko czarodziej
czystej krwi mogą być w Hogwarcie. Więc wściekła się widząc mnie z rudzielcami.
Oczywiście ja nic nie robiłam tylko stałam jak oni robili żart grupce ślizgonów.
I oczywiście złe to zinterpretowała. – Powiedziała Liz odgarniając włosy.
Widziałam jak się nad czymś zastanawiała. Usiadłam przy stole spoglądając w
okno.
- Fred i George.- Powiedziałam
wyobrażając sobie co mogli zmalować. A wiedziałam, że byli zdolni do
wszystkiego. Lizy delikatnie poklepała mnie po ramieniu ze zmartwieniem.
- Nao coś się stało?- Zapytała z
troską w głosie. Nie dostrzegłam nawet jak Nevil dołączył do nas. Spoglądałam
to na jednego to na drugiego zdziwiona.
- Przepraszam zamyśliłam się.-
Wyszeptałam delikatnie drapiąc się po głowie. Zaśmiałam się.
- O czym tak rozmyślałaś? O
bliźniakach?- Zapytała Lizy szturchając Nev’a. Spojrzałam w jej kierunku
delikatnie kręcąc przecząco ręką. Uśmiech nie znikał z mojej twarzy. Po chwili
jednak wstałam i zaczęłam wykonywać resztę szlabanu.
- Nie.- Odpowiedziałam krótko
wyciągając rękę z różdżką i zrobiłam pętelkę i trach – Wingardium Leviosa.-
Powiedziałam oddychając spokojnie widząc jak księgi zaczęły lewitować w górę.
Zatrzymały się na wysokości ostatnich półek po czym wsunęły się w odpowiednie
miejsca. Liz jak i Nev pozostali jednak na swoich miejscach wiedząc, że lepiej
mi aktualnie nie przeszkadzać. Moją
głowę krzątały się myśli. Czułam się coraz gorzej.
Chodziłam spokojnie między regałami powoli kończąc już porządki na dziś. Bibliotekarka była po prostu w niebie, gdy przyszła i już prawie wszystko było sprzątnięte. Cóż praktyki czynią mistrza.
Usiadłam po nie całej godzinie na fotelu przecierając oczy. Nie otwierałam ich do momentu, gdy nie poczułam delikatnie szarpnięcia.
Chodziłam spokojnie między regałami powoli kończąc już porządki na dziś. Bibliotekarka była po prostu w niebie, gdy przyszła i już prawie wszystko było sprzątnięte. Cóż praktyki czynią mistrza.
Usiadłam po nie całej godzinie na fotelu przecierając oczy. Nie otwierałam ich do momentu, gdy nie poczułam delikatnie szarpnięcia.
- Hmm…- Wydałam jedynie z siebie
dźwięk. Nie podniosłam nawet głowy, aby spojrzeć któż miał czelność wyrywać
mnie z zadumy a może nawet z ramion morfeusza.
- Jeszcze tutaj- Usłyszałam głos nie
wiedziałam do kogo należał. Wiedziałam, że jest mi znany, lecz nie umiałam
teraz go utożsamić z nimi mi znanym. Wstałam podchodząc do drzwi biblioteki
delikatnie podpierając się o nie. Czułam się strasznie osłabiona. Nev z Liz
pewnie wrócili już do swoich dormitorium. Pomyślałam zakładając torbę na swoje
ramię.
- Jest tak późno. Powinnaś być dawno w dormitorium. – Usłyszałam
za sobą owy głos. Pokiwałam jedynie
głową wychodząc z pomieszczenia. Szłam powoli po schodach trzymając torbę na
ramieniu. Gdybym mogła oczywiście wlekłam bym ją za sobą.
- Chyba przeliczyłam swoją
wytrzymałość.- Wyszeptałam sama do siebie delikatnie podtrzymując się o poręcz
schodów. Obraz przed moimi oczami zaczął mi się dwoić. Zatrzymałam się
delikatnie przykładając rękę do czoła oddychając ciężko. Delikatnie potrzęsłam
głową. Wypuściłam powietrze patrząc się w sklepienie sufitu.
- Jeszcze tylko trochę…- wyszeptałam
spoglądając na stopnie. Weszłam kierując się przez korytarz. Podeszłam jednak
do ściany podpierając się rękoma. Aby nie stracić równowagi. Z każdą chwilą
miałam wrażenie, że ten korytarz jakby się wydłużał a nie skracał. Zakaszlałam.
Naomi…
Usłyszałam
cichy głos. Zamarłam patrząc przed siebie. Czułam się coraz gorzej. Delikatnie
przyłożyłam rękę do gorącego czoła zamykając oczy. Oddech stawał się coraz
cięższy.
- C…Co r…robisz o tak…. P…późnej porze na korytarzu? – Usłyszałam za swoimi plecami. Zatrzymałam się chcąc już coś odpowiedzieć.
- C…Co r…robisz o tak…. P…późnej porze na korytarzu? – Usłyszałam za swoimi plecami. Zatrzymałam się chcąc już coś odpowiedzieć.
- McGarden!- Kolejny znany mi głos.
Spoglądałam na ziemię powoli podnosząc wzrok. Moim oczom ukazały się dwie postacie.
Jedna z nich miała Fioletową szatę. Po chwili poczułam jak ktoś przykłada do
mojego czoła rękę.
- S…Sewerusie ona jest r…rozpalona.-
Wyjąkał. Zamknęłam oczy czując jak straciłam równowagę i zaczęłam spadać.
Tytuł opowiadania: „Inside the Hogward
you can find my world ”
Tytuł rozdziału:,, 06: „Każdy z nas ma nadzieje na nie możliwe”: 06”·
Ilość stron: 7 stron
Tytuł rozdziału:,, 06: „Każdy z nas ma nadzieje na nie możliwe”: 06”·
Ilość stron: 7 stron
Bardzo mi się podoba jak akcja się rozwija i postępowanie Naomi gdy coś zaczyna się dziać to że potrafi czasem działać tak trochę na żywioł.
OdpowiedzUsuńNiesamowite nie spodziewałam się że nagle pojawią się uczenice z rodu Blacuw.
Strasznie mnie one teraz zaciekawiły i to czy aby ta ruda młodsza nie czuje lub nie ma czegoś do któregoś z bliźniaków.
Ciekawi mnie też to kto znalazł Naomi gdy zasłabła prócz Sewerusa...
Mimo wszystko chyba najbardziej jednak ciekawi mnie to co Draco może ukrywać przed Naomi co on o niej wie i jego rodzina.
Dziękuje za komentarz. Aż miło jest zobaczyć go pod rozdziałem. Oczywićie kilka postaci dodałam do opowiadania. Jak siostry Black tylko muszę uzupełnić bohaterów:)
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo mi się podoba i przepraszam za spóźnienie, ale ostatnio nie mam na nic kompletnie czasu.. Sytuacja się rozwija tak samo jak i bohaterka główna co mnie bardzo cieszy.. Jestem bardzo ciekawa co stanie się dalej!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*
Nic się nie stało. dziękuje za to ze w ogóle czytasz:)Wiem cos o tym sama ostatnio nie mam czasu.
UsuńCześć, cześć! :D
OdpowiedzUsuńTo znowu moi, hihi. :D
Rozdział bardzo fajny. W końcu dzieje się coś innego. :)
Kurczę, polubiłam Lizy. Wydaje się bardzo miła i w ogóle. Jak dla mnie taka trochę inna wersja Hermiony - mniej pewna siebie i nie przechwala się tak, a kiedy wspomniała, gdzie w książce znajduje się zaklęcie, to zapaliła mi się w głowie lampka, że lubi książki. xD Lubię tę postać. :D
Zastanawia mnie ta sytuacja pod koniec... Ale to zaraz przeczytam w kolejnym rozdziale. ;) Nadrabianie rozdziałów ma swoje plusy. :D
Powiem szczerze, że rozdział podobał mi się najbardziej ze wszystkich jak do tej pory. :)
Pozdrawiam i weny życzę! <3