niedziela, 12 lutego 2017

06: Każdy z nas ma nadzieje na niemożliwe :06


Snape okazał się być moją zmorą, uporczywym odciskiem, którego za nic nie dało się usunąć. Cieszyłam się, że aktualnie moja skromna postać zeszła z celownika mistrza Eliksirów.  Był bowiem ktoś, kto bardziej zaintrygował biednego Snape. Potter. Od owej bójki z Malfoyem minęło zaledwie kilka dni. Zdążyłam się już przyzwyczaić do natłoku zadań. Aktualnie siedziałam w fotelu trzymając na kolanach księgę zaklęć.
- Nao…- usłyszałam za sobą znajomy głos. Uśmiechnełam się delikatnie na widok przyjaciela.
- Witaj Nev- przywitałam się z nim.- Coś się stało? Dziwnie wyglądasz?- Zapytałam po chwili milczenia chłopak usiadł na fotelu naprzeciwko mnie.
- Wiesz… Pomogłabyś mi z zaklęciami? Nie wiem w czym robię źle. – Powiedział załamanym głosem chłopak. Zaśmiałam się tylko zerkając w jego kierunku. Podeszłam do niego i zaczęłam uważnie mu tłumaczyć. Na kawałku pergaminu rozpisałam dokładnie czynności jakie trzeba wykonać.
- Teraz wystarczy jedynie trochę treningu- powiedziałam zajmując miejsce. Po zastanowieniu się podniosłam wzrok znad księgi. – Nev?
- Tak.- Usłyszałaś skupiony głos chłopaka.
- Idziesz ze mną do biblioteki. – Powiedziałam – Wiesz oczywiście po szlabanie u Snape. Jak to przeżyje z dnia na dzień robi się coraz gorsze. Jeszcze brakuje bym zaczęła sprzątać wszystkie pomieszczenia w lochach. – Dodałaś z cichym zaśmianiem się.
- I to tylko dlatego, że pobiłaś się z Malfoyem. – Stwierdził patrząc na mnie. Nabrałam powietrza. Wróciłam do rozwiązywania zadania. Oczywiście gdy musiałam iść pożegnałam się z przyjacielem i wyszłam z dormitorium udając się do lochów.
- Kogo my tu widzimy?- Usłyszałam za sobą.- Zaczynamy czuć się urażeni.
- Mogę wiedzieć czym sobie zawiniłam?- Zapytałam widząc uśmiechy na twarzach bliźniaków.
- Całkowicie nas zaniedbałaś. Zero wysadzania, wygłupów, nauka a my to co.- Odezwał się naburmuszony Fred. Zaśmiałam się tylko.
- Wiecie jestem dość rozrywana w tym miesiącu. Nie wiem czy w grafiku znajdę czas.- Mówiłam to spokojnym głosem. Bliźniacy spojrzeli się tylko po mnie i pożegnali się przy schodach prowadzących do wielkiej Sali.
- Nie podpadnij nikomu po drodze.- Odezwał się Fred znikając Miałam wrażenie jakbym znała szkołę na pamięć. Oczywiście klasę od Eliksirów czy Bibliotekę znalazłabym z zamkniętymi oczami.  
Gdy udało mi się dotrzeć do lochów bez żadnych problemów zastukałam do Sali słysząc odchrząknięcie uznałam to za pozwolenie wejścia. Otworzyłam drzwi sali. Po czym weszłam kierując się do biurka profesora, aby położyć na niej swoją różdżkę po czym podeszłam do brudnych kociołków. Zaczęłam je szorować w ciszy.
~^~
Wyszłam z Sali spoglądając na twarz przyjaciela, który właśnie opierał się o jedna ścianę. Na mojej twarzy zagościł ciepły uśmiech. Podbiegłam do niego idąc po schodach. Oboje milczeliśmy. Do czasu, gdy nie odezwał się pierwszy.
- Nao?- Zaczął nie pewnie odwracając wzrok spoglądając w moje oczy. – Czy to źle, że trafiłem do domu Lwa? – Zadał pytanie nie spuszczając mnie z oczu.
- Nev co to za nagła zmiana?- Zapytałam obserwując chłopaka.- Oczywiście, że to dobrze.- Dodałam idąc koło niego trzymając na ramieniu torb z księgami do oddania. Gdy nastała krępująca cisza westchnęłam zrezygnowana.
- Wiesz. Ja w cale nie jestem odważny.- Powiedział z opuszczoną głową.- Dlatego pomyślałem, że tiara mogła się pomylić.
- Wiesz co sądzę?- Zapytałaś spoglądając przed siebie idąc po schodach na piąte piętro. Bowiem tam właśnie znajdowała się biblioteka.
- Nie.
- Tiara się nie pomyliła. Są różne oznaki męstwa czy odwagi. – Powiedziałam patrząc na chłopaka, który nieudolnie starał się odwrócić głowę. Westchnęłam ciężko.
- Nie jestem odważny jak Harry czy nawet ty.- Powiedział sprawiając, że pokazałam na siebie palcem nie wierząc. Ja? Odważna?- Tak Nao. Ty. Masz odwagę kłócić się z Malfoyami. To nie lada wyczyn.- Powiedział z podziwem w głosie.
- To nie odwaga tylko głupota.- Powiedziałam patrząc w oczy chłopaka, który wyglądał jakby nie rozumiał, dlaczego tak sądzę.  – To głupota. W końcu i tak Malfoyowie postawią na swoim. A mnie co zostanie? Kara. – Dodałam zamykając oczy poprawiając torbę. – Ale wiesz. Czasem można podpisać pod odwagę. Zależ jak się leży. – Zaśmiałam się a po chwili dołączył do mnie Neville.
Najwyraźniej udało mi się poprawić nastrój kolegi. Kosztem własnego. Czułam się przygnębiona myślą o nadchodzącej przerwie świątecznej i powrocie do Rezydenci państwa Malfoy. Zatrzymałam się dopiero gdy do moich uszu doszedł dźwięk cichy pisk podobny do szlochania. Zerknęłam na Neville, aby potwierdzić, że mi się nie przesłyszało. Po minie chłopaka sądziłam, że nie było możliwości pomyłki.
Ponownie
- Clarisa…. Proszę to nie była moja wina.- Usłyszałam dziewczęcy głos. Można było z niego usłyszeć strach. Wzięłam głęboki wdech i otworzyłam drzwi wchodząc do Sali, która niczym się nie różniła od pozostałych. Jedynie na jej środku po tablicą znajdowały się dwie dziewczyny. Jedną z nich miała rude włosy… nie było pomyłki. To dziewczyna z biblioteki.
Nad nią pochylała się dziewczyna znacznie starsza od niej. Trzymała w dłoni jej włosy odchylając głowę do tyłu tak by patrzeć się w zapłakane oczy dziewczynki. Zacisnęłam dłonie w pięści.
- Nao… Nie…- Wyszeptał. Poczułam na swoim ramieniu dłoń Neville. Próbował mnie powstrzymać. – Nie pakuj się w tarapaty. Masz już jeden szlaban chcesz kolejny?- Zapytał. Spojrzałam się w oczy chłopaka, po czym na ową sytuacje i pokręciła przecząco głową. Nie mogłam jednak zostawić tej sytuacji. Gdybym to zrobiła nie mogłabym spojrzeć sobie w twarz.  
- Jeśli jeszcze raz zobaczę cię w otoczeniu tych rudzielców zapłacisz. – Powiedziała dziewczyna imieniem Clarisa. Delikatnie przekręciłam głowę w bok. Kojarzyłam skądś to imię. Ton dziewczyny dawał do zrozumienia, że nie mówi na żarty. Jest poważna, stanowcza. Coś było w nim takiego, że po ciele przeszły mnie dreszcze.
- Zostaw ją.- Powiedziałam patrząc się na nią. Neville pisnął starając się mnie od ciągnąć od tej całej sytuacji. Na co tylko spojrzałam na niego czując jak poluźnił uścisk. Clarisa zatrzymała się prostując się by po chwili zwrócić twarz w moim kierunku. Była piękną kobietą. Czarne lokowane włosy sięgające do pasa. Takie same duże oczy. Drobna postura.  Jasna karnacja. Na sobie miała szatę z herbem domu węża. Wypuściłam ciężko powietrze.
- Nie wiesz, że się nie miesza w nie swoje sprawy – powiedziała podchodząc bliżej obserwując mnie z uwagą. Neville przełknął głośniej ślinę łapiąc mnie mocniej za ramie. Poczułam delikatnie jak ściska mnie mocniej.
- Nao nie…- usłyszałam cichy pisk przy uchu. Westchnęłam spoglądając na niego z delikatnym politowaniem. Czasem denerwowało mnie jego tchórzostwo.
- Powinnaś posłuchać kluseczkę. – Powiedziała wybuchając śmiechem na widok bladego Neville. – Wiesz. Z waszej dwójki to on ma instynkt przetrwania.- Dodała podchodząc bliżej. Zatrzymała się spoglądając na rudowłosą dziewczynkę kucającą na posadzce. Nawet nie drgnęła.
- Powiedziałam. Masz ją zostawić.- Powiedziałam na co dziewczynka spojrzała się na mnie szarymi oczami. Mogłam dostrzec jak po jej bladej twarzy spływają kilka łez.
- Nie rób tego.- Powiedziała spoglądając na swoją napastniczkę. Na co Clarisa zatrzymała się spoglądając na nią przez ramię.
- Za późno. Sami się w mieszali. –Powiedziała kładąc ręce na biodrach obserwując mnie dokładnie. – Pierwszoroczniaki? Pf..- Prychał delikatnie odgarniając włosy ręką. Mierzyła Nevilla spojrzeniem, przy którym nie jeden odważny puścił nogi za pas. Delikatnie wyciągnęłam rękę by w razie czego odgrodzić jej możliwość dotarcia do mojego przyjaciela.
- Nie wystraszysz mnie. Dręcz osoby w swoim wieku.- Odezwałam się po dłuższej chwili, gdy podeszła do mnie pochylając się nade mną. Milczałaby po chwili jednym zwinnym ruchem odepchnąć Nevilla na tyle mocno by upadł między ławki. Usłyszałam tylko syknięcie.
-  Czyżby… Czy to czasem nie ty pobiłaś mojego kolegę z Domu?- Usłyszałam jej lodowaty głos tuż przy uchu. Przekręciłam delikatnie głowę nie dając się wyprowadzić z równowagi. Nie zamierzałam wszczynać żadnych bójek.
- Chodzi ci o Malfoya? Tak to ja.- Potwierdzałam widząc jak obchodzi mnie wokoło mierząc spojrzeniem bazyliszka.
- Powinnaś uważać. Nie wiesz jak się kończy zadzieranie ze Ślizgonami? Wypadki chodzą po ludziach.- Powiedziała delikatnie dotykając mojego policzka nad czymś się zastanawiając. Usłyszałam jak drzwi się otworzyły.
- McGarden znów wszczynasz bójki?- Doszedł do mnie głos Dracko jak i jego kroki. No świetnie przylazł kłopot. Spojrzałam na niego przez ramię widząc jego dziarski uśmiech. Odwzajemniłam go.
- No coś ty. Tłumaczę jednie twojej starszej koleżance by nie znęcała się nad młodszymi.- Powiedziałam spoglądając jak zatrzymał się koło mnie mierząc mnie spojrzeniem. Jak i nie omieszkał zmierzyć spojrzeniem Neville by po chwili pokręcić głową.  Dracko po chwili przeniósł spojrzenie na rudą dziewczynę po czym na Clarise unosząc brew.
- Jeszcze ci się nie znuciło dręczenie siostry Black.- Powiedział po chwili chłopak nie spuszczając oczu z dziewczyny. Black… No świetnie kolejna pokręcona rodzinka do kompletu.
- Urosłeś Dracko.- Powiedziała czochrając włosy chłopka.
- Black widać, że wciąż urozmaicasz sobie dzień dręczeniem swojej siostry. – Powiedział Dracko. Najwyraźniej niezadowolony z poczynania dziewczyny delikatnie odchylił głowę, aby przestała.
- Dawno nie było cię z ciocią u nas. – Powiedział z delikatną urazą w głosie. – Nie musisz być taka surowa. To Naomi.- Powiedział wskazując na mnie głową. Teraz już całkowicie sobie ją przypomniałam. Coś tam mówiła Dracko o siostrze. Spojrzałam na kucającą dziewczynę na środku Sali.
- Naomi? McGarden?- Usłyszałam odrywając się od własnych myśli spojrzałam się w oczy dziewczyny. Która pokręciła przecząco głową. – Wyraźniej i ją trzeba będzie naprostować. – Zamarłam spoglądając na nią. W jakim znaczeniu „naprostować”?
- Wiesz co Black jestem wystarczająco prosta.- Powiedziałam spokojnym tonem nie spuszczając dziewczyny z oczu.
- Oj Dracko to nie droczenie czy dręczenie to było pouczenie prawda Liz.- Powiedziała delikatnie klepiąc siostrę po ramieniu. – Mam nadzieję, że wystarczające by przemówić dziewczynie do rozsądku. – Dodała wstając.
- Co ciebie tu sprowadza?- Zapytała po chwili spoglądając na blondyna.
-Ach tak zapomniałbym Snape chce cię widzieć.- Powiedział po chwili spoglądając w moim kierunku.
- Rozumiem lepiej chodźmy.- Odezwała się spoglądając na siostrę.- Liz pamiętaj co ci powiedziałam nie chcesz mnie wyprowadzić z równowagi prawda.-Powiedziała znikając za drzwiami jak i Malfoy. Podeszłam do dziewczyny wyciągając w jej kierunku rękę. Spojrzała na nią nie pewnie po czym delikatnie chwyciła ją aby wstać.
- Liza tak?- Zapytałam spoglądając jak kiwa twierdząco głową- Jestem Naomi miło mi cię poznać Liz.- Uśmiech nie znikał mi z twarzy.
- Nie powinnaś była się w to mieszać.- Wyszeptała dziewczyna patrząc na ziemię gdy wstała. Zmierzyłaś ją jedynie spojrzeniem patrząc na nią w milczeniu.
- Lepiej nie podpadać Clarisie.- Odezwała się widząc jak podeszłam do roztrzęsionego jeszcze Neville. Pomogłam mu jednak wstać i skierowałam się do wyjścia. Przeszłam przez drzwi wkładając rękę do kieszeni. Nie pojrzałam się jednak na przyjaciela. Chciałam jak najszybciej znaleźć się w bibliotece. Dopiero teraz gdy adrenalina zaczęła znikać zrozumiałam jak się bałam. Co pierwszoroczniak mógł zrobić siódmoklasistce? Nic. Znów moja odwaga przerodziła się w głupotę. Mimo że szlachetną. Odgarnęłam delikatnie włosy czując spojrzenia owej dwójki.
- Możecie się tak nie patrzeć. Usłyszałam szlochy i zareagowałam. – Powiedziałam patrząc na nich przez ramie delikatnie wyciągnęłam rękę zerkając na nienaruszony list od Pana Malfoya.
- Nie czytałaś?- Zdziwił się. Wiedziałam co mógł pomyśleć. Spojrzałam przez ramię na przyjaciela, po czym schowałam list z powrotem. Zatrzymałam się dopiero przed drzwiami do biblioteki na piątym piętrze. Otworzyłam je wchodząc do ogromnego pomieszczenia. Westchnęłam na widok porozwalanych ksiąg.
No i czeka nasz teraz wojna.
Pomyślałam wiedząc, że za szybko stąd nie wyjdę. Podeszłam do jednego ze stosów biorąc go na ręce i zaczęłam kierować do odpowiednich działów. Postanowiłam najpierw je po sortować będzie znacznie łatwiej. W bibliotece miałam czas do rozmyślań. Aż za na to. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Oddychałam spokojnie.
            - Może pomóc?- Usłyszałam za sobą głos Lizy. Stała za regałem spoglądając na księgi. Uśmiechnełam się delikatnie patrząc w jej kierunku. Zastanawiając się nad tym.
            - Wiesz? Chyba nie będzie problemu jak mi trochę pomożesz. Ale tak by nie widział tego Snape. Nie chcę by szlaban się przedłużył. – Zaśmiałam się na samą myśl i wyciągnęłam różdżkę patrząc na książki.
            - Wingardium Leviosa.- Powiedziałam spoglądając ja kilka z ksiąg uniosło się w powietrze, po czym wylądowało w odpowiednich miejscach. Lizy spojrzała w moim kierunku z uśmiechem.
            - Wykorzystanie zaklęcia z działu 10. Profesor Flidwik byłby w niebo wzięty widząc cię teraz.- Zaśmiała się dziewczyna spoglądając na unoszące książki. – Musiało ci się nieźle nudzić prawda?
            - To nie tak, że mi się nudziło. Po prostu chciałam wiedzieć czego będę się uczyć. A że te zaklęcie idealnie pasuje do mojej aktualnej sytuacji. Szkoda by było ją zmarnować. – Zaśmiałam się spoglądając na nią, gdy wszystkie księgi wylądowała na swoich miejscach. Chodziłam między regałami zbierając pozostawione książki.
            - Dziękuje.- Wyszeptała Liz za moimi plecami powoli idąc.  Zatrzymał się zdziwiona. W końcu nic takiego nie zrobiłam.- Za to co zrobiłaś w tamtej Sali.- Dodała tak jakby czytając w mojej głowie o co mogło chodzić. Delikatnie zaśmiałam się gładząc jedną z księg.
            - To nic takiego Liz. Po prostu nie mogłam tego tak zostawić. Mimo że nie rozumiem, dlaczego twoja siostra tak cię traktuje. Oraz zdziwiłam się, że masz coś z rodem Blacków. Wiesz nie masz czarnych włosów jak i oczu.- Powiedziałam spoglądając na nią. Zaśmiała się patrząc na mnie.
            - Oj tam. Cóż. Rodziny się nie wybiera. Moja siostra… Eh… jest jak reszta rodziny. Sądzi, że tylko czarodziej czystej krwi mogą być w Hogwarcie. Więc wściekła się widząc mnie z rudzielcami. Oczywiście ja nic nie robiłam tylko stałam jak oni robili żart grupce ślizgonów. I oczywiście złe to zinterpretowała. – Powiedziała Liz odgarniając włosy. Widziałam jak się nad czymś zastanawiała. Usiadłam przy stole spoglądając w okno.
            - Fred i George.- Powiedziałam wyobrażając sobie co mogli zmalować. A wiedziałam, że byli zdolni do wszystkiego. Lizy delikatnie poklepała mnie po ramieniu ze zmartwieniem.
            - Nao coś się stało?- Zapytała z troską w głosie. Nie dostrzegłam nawet jak Nevil dołączył do nas. Spoglądałam to na jednego to na drugiego zdziwiona.
            - Przepraszam zamyśliłam się.- Wyszeptałam delikatnie drapiąc się po głowie. Zaśmiałam się.
            - O czym tak rozmyślałaś? O bliźniakach?- Zapytała Lizy szturchając Nev’a. Spojrzałam w jej kierunku delikatnie kręcąc przecząco ręką. Uśmiech nie znikał z mojej twarzy. Po chwili jednak wstałam i zaczęłam wykonywać resztę szlabanu.
            - Nie.- Odpowiedziałam krótko wyciągając rękę z różdżką i zrobiłam pętelkę i trach – Wingardium Leviosa.- Powiedziałam oddychając spokojnie widząc jak księgi zaczęły lewitować w górę. Zatrzymały się na wysokości ostatnich półek po czym wsunęły się w odpowiednie miejsca. Liz jak i Nev pozostali jednak na swoich miejscach wiedząc, że lepiej mi aktualnie nie przeszkadzać.  Moją głowę krzątały się myśli. Czułam się coraz gorzej.
Chodziłam spokojnie między regałami powoli kończąc już porządki na dziś. Bibliotekarka była po prostu w niebie, gdy przyszła i już prawie wszystko było sprzątnięte. Cóż praktyki czynią mistrza.
Usiadłam po nie całej godzinie na fotelu przecierając oczy. Nie otwierałam ich do momentu, gdy nie poczułam delikatnie szarpnięcia.
            - Hmm…- Wydałam jedynie z siebie dźwięk. Nie podniosłam nawet głowy, aby spojrzeć któż miał czelność wyrywać mnie z zadumy a może nawet z ramion morfeusza.
            - Jeszcze tutaj- Usłyszałam głos nie wiedziałam do kogo należał. Wiedziałam, że jest mi znany, lecz nie umiałam teraz go utożsamić z nimi mi znanym. Wstałam podchodząc do drzwi biblioteki delikatnie podpierając się o nie. Czułam się strasznie osłabiona. Nev z Liz pewnie wrócili już do swoich dormitorium. Pomyślałam zakładając torbę na swoje ramię.
- Jest tak późno. Powinnaś być dawno w dormitorium. – Usłyszałam za sobą owy głos.  Pokiwałam jedynie głową wychodząc z pomieszczenia. Szłam powoli po schodach trzymając torbę na ramieniu. Gdybym mogła oczywiście wlekłam bym ją za sobą.
            - Chyba przeliczyłam swoją wytrzymałość.- Wyszeptałam sama do siebie delikatnie podtrzymując się o poręcz schodów. Obraz przed moimi oczami zaczął mi się dwoić. Zatrzymałam się delikatnie przykładając rękę do czoła oddychając ciężko. Delikatnie potrzęsłam głową. Wypuściłam powietrze patrząc się w sklepienie sufitu. 
            - Jeszcze tylko trochę…- wyszeptałam spoglądając na stopnie. Weszłam kierując się przez korytarz. Podeszłam jednak do ściany podpierając się rękoma. Aby nie stracić równowagi. Z każdą chwilą miałam wrażenie, że ten korytarz jakby się wydłużał a nie skracał. Zakaszlałam.
Naomi…
Usłyszałam cichy głos. Zamarłam patrząc przed siebie. Czułam się coraz gorzej. Delikatnie przyłożyłam rękę do gorącego czoła zamykając oczy. Oddech stawał się coraz cięższy.
            - C…Co r…robisz o tak…. P…późnej porze na korytarzu? – Usłyszałam za swoimi plecami. Zatrzymałam się chcąc już coś odpowiedzieć.
            - McGarden!- Kolejny znany mi głos. Spoglądałam na ziemię powoli podnosząc wzrok. Moim oczom ukazały się dwie postacie. Jedna z nich miała Fioletową szatę. Po chwili poczułam jak ktoś przykłada do mojego czoła rękę.
            - S…Sewerusie ona jest r…rozpalona.- Wyjąkał. Zamknęłam oczy czując jak straciłam równowagę i zaczęłam spadać.

Tytuł opowiadania: „Inside the Hogward you can find my world ”
Tytuł rozdziału:,, 06: „Każdy z nas ma nadzieje na nie możliwe”: 06”·
Ilość stron: 7 stron

5 komentarzy:

  1. Bardzo mi się podoba jak akcja się rozwija i postępowanie Naomi gdy coś zaczyna się dziać to że potrafi czasem działać tak trochę na żywioł.
    Niesamowite nie spodziewałam się że nagle pojawią się uczenice z rodu Blacuw.
    Strasznie mnie one teraz zaciekawiły i to czy aby ta ruda młodsza nie czuje lub nie ma czegoś do któregoś z bliźniaków.
    Ciekawi mnie też to kto znalazł Naomi gdy zasłabła prócz Sewerusa...
    Mimo wszystko chyba najbardziej jednak ciekawi mnie to co Draco może ukrywać przed Naomi co on o niej wie i jego rodzina.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuje za komentarz. Aż miło jest zobaczyć go pod rozdziałem. Oczywićie kilka postaci dodałam do opowiadania. Jak siostry Black tylko muszę uzupełnić bohaterów:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział bardzo mi się podoba i przepraszam za spóźnienie, ale ostatnio nie mam na nic kompletnie czasu.. Sytuacja się rozwija tak samo jak i bohaterka główna co mnie bardzo cieszy.. Jestem bardzo ciekawa co stanie się dalej!
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic się nie stało. dziękuje za to ze w ogóle czytasz:)Wiem cos o tym sama ostatnio nie mam czasu.

      Usuń
  4. Cześć, cześć! :D
    To znowu moi, hihi. :D
    Rozdział bardzo fajny. W końcu dzieje się coś innego. :)
    Kurczę, polubiłam Lizy. Wydaje się bardzo miła i w ogóle. Jak dla mnie taka trochę inna wersja Hermiony - mniej pewna siebie i nie przechwala się tak, a kiedy wspomniała, gdzie w książce znajduje się zaklęcie, to zapaliła mi się w głowie lampka, że lubi książki. xD Lubię tę postać. :D
    Zastanawia mnie ta sytuacja pod koniec... Ale to zaraz przeczytam w kolejnym rozdziale. ;) Nadrabianie rozdziałów ma swoje plusy. :D
    Powiem szczerze, że rozdział podobał mi się najbardziej ze wszystkich jak do tej pory. :)
    Pozdrawiam i weny życzę! <3

    OdpowiedzUsuń